Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

BRYLAnty polskiej moderny: Biała Gdynia

wolf

Zaledwie 80 lat temu Gdynia wyłoniła się z morza. Jej ulice, gdzie niedawno były jeszcze pola, zapełniły domy-okręty o jasnych elewacjach, obłych narożnikach, tarasach niby-pokładach i dużych przeszkleniach. Idealna modernistyczna metropolia, dzięki swojej skali i jednorodności uważana jest za ewenement na skalą europejską

Rzeczpospolita w 1918 roku, mimo odzyskania niepodległości, nie miała jeszcze dostępu do morza. Zaślubiny Polski z Bałtykiem miały miejsce dopiero dwa lata później, gdy Traktatem Wersalskim przyznano naszemu krajowi skrawek wybrzeża. Wówczas uważano, że na nieszczęście nie było tam żadnego portu, dziś wiemy, że gdyby nie ten traf, nigdy nie byłoby impulsu, by takowy porti miasto zbudować od podstaw.

Puste wybrzeże, jak biała kartka, było idealnym miejscem, by historię napisać od nowa. Trzy miesiące po odzyskaniu dostępu do morza, rząd wysłał na Pomorze inżyniera Tadeusza Wendę, by ten wyszukał najdogodniejsze miejsce pod budowę portu wojennego. Już w czerwcu 1920 roku Wenda wybrał okolice małej miejscowości Gdynia, ze względu na płaskie i niskie nabrzeże, spore głębokości wody blisko brzegu, osłonę przed wiatrem dzięki półwyspowi Hel oraz dużą obfitość słodkiej wody w postaci strumyka Chylonja. Wkrótce potem Sejm uchwalił ustawę o budowie portu.

Od początku jednym z ojców budowy miasta-porty Gdynia był Eugeniusz Kwiatkowski, z zawodu inżynier, z pasji polityk. Gdy w 1926 roku objął stanowisko Ministra Przemysłu i Handlu sprawa portu w Gdyni nabrała tempa. Ślimaczące się prace zyskały bowiem spore fundusze, tylko za rządów ministra Kwiatkowskiego Gdynia otrzymała wsparcie wysokości 88 milionów złotych.

Tu, gdzie teraz jest ściernisko...

Pod koniec lat 20. tempo budowy było już tak duże, że w miejscu dawnych pół zaczęto wytyczać ulice, przy których w krótkim czasie wyrastały jak grzyby po deszczu domy.

Średniowieczna osada była za mała, by być nośnikiem tożsamości dla nowego miasta, mającego też funkcje propagandowe dla odradzającej się Rzeczpospolitej. Nowa Gdynia miała być symbolem potęgi narodu, jego ducha modernizacji i nowoczesności. Podobnie jak na odzyskanym Śląsku i w Katowicach, tak i w Gdyni postawiono na nową, modernistyczną architekturę.

Gdyński modernizm miał różne fazy rozwoju. W latach 20. rozpoczął się od uproszczenia form architektonicznych. Potem dopiero zaistniał modernizm awangardowy, zwany funkcjonalizmem. Jego pojawienie się pod koniec lat 20. to efekt sporego napływy do rodzącego się miasta architektów, intelektualistów, a przede wszystkim ludzi przedsiębiorczych. Gdynia była wówczas uważana za Ziemię Obiecaną, miejscem, gdzie można rozwinąć skrzydła, założyć firmę, zacząć wszystko od nowa.

Do Gdyni przyjechali młodzi absolwenci Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, wśród nich Włodzimierz Prochaska, późniejszy profesor Politechniki Gdańskiej. Ci wychowani już w nowym duchu funkcjonalizmu twórcy odmówili dekoracji i ornamentowi racji bytu. Ideom architektów dopomógł światowy kryzys ekonomiczny z lat 1929-1933. Oszczędny w wyrazie funkcjonalizm był po prostu tańszy od dekoracyjnych stylów. Potem gdy już na dobre zadomowił się w mieście, praktycznie nie było chętnych do powrotu do starych, utartych wzorców architektonicznych.

Domy-okręty

Architekci tworząc od podstaw wyraz miasta nie czerpali swoich inspiracji jedynie z tego, co wówczas działo się na świecie opanowanym gorączką modernizmu. Na gdyńską architekturę niebagatelny wpływ miał pagórkowaty krajobraz miasta i przede wszystkim bliskość morza. Romantyka miasta portowego, wielkich okrętów, podróży została na zawsze zmrożona w budynkach. I gdy w latach 1934-1935 nastał gdyński boom budowlany, nic już nie stało na przeszkodzie, by pejzaż miasta zapełniły luksusowe budynki o zaokrąglonych narożnikach, pełne dużych przeszkleń, tarasów, inspirowane magicznymi transatlantykami.

I tak okna gdyńskich kamienic o lekkich przeszklonych parterach przypominają statkowe bulaje, w stylu okrętowym utrzymane są falujące balustrady balkonów, uskokowe cofnięcia ostatniej kondygnacji i nadbudówki są w kształcie mostków kapitańskich.

Modę na obłości zapoczątkowała kamienica Pręczkowskiego przy skwerze Kościuszki 10, której autorem jest Tadeusz Jędrzejewski, oraz zaprojektowana przez Mariana Maślińskiego kamienica Hundsdorffa przy ul. Starowiejskiej 7. Najsłynniejsze są jednak zespół mieszkalno-biurowy ZUS przy 10 Lutego warszawskiego architekta Romana Piotrowskiego i luksusowa kamienica Funduszu Emerytalnego Pracowników Banku Gospodarstwa Krajowego przy ul. 3 Maja. Ten sam nurt reprezentuje Dom Żeglarza Polskiego - dziś Wydział Nawigacyjny Akademii Morskiej.

Pod koniec lat 30. nastała kolejna faza modernizmu gdyńskiego - monumentalizm. Narodził się on poniekąd z protestu przeciwko purystycznej estetyce nagiego muru. Powróciły tendencje historyzujące i klasycyzujące w postaci filarów biegnących przez całą wysokość budynku, jednak o zredukowanym i czysto geometrycznym detalu. Reprezentantem tego stylu jest zbudowany w 1938 roku przez Wacława Tomaszewskiego tak zwany Dom Bawełny przy Derdowskiego 9. Ten typ estetyki można też odnaleźć w elewatorze zbożowym z 1937 roku przy nabrzeżu Indyjskim, autorstwa Bolesława Szmidta.

Przed wybuchem II wojny centrum Gdyni sprawiało na przyjezdnych imponujące wrażenie: szerokie arterie, eleganckie kamienice, szykowne sklepy. Gdyńskie śródmieście było synonimem nowoczesności - w dużej mierze dzięki wielkomiejskim kamienicom, które zbudowano w iście amerykańskim tempie (przed wojną mówiło się: "gdyńskie tempo"). Zaledwie 13 lat (1926-1939) wystarczyło, by przeobrazić rybacko-letniskową wieś w stutysięczne miasto.

Co ciekawe, inwestorami tych odważnych realizacji byli najczęściej miejscowi Kaszubi. Bo o ile port powstawał siłami całego narodu, o tyle zabudowa śródmieścia stanęła głównie dzięki prywatnym inwestorom. Wielu z nich to miejscowi gospodarze, którzy w rozwoju Gdyni widzieli szansę dla siebie. Kaszubskie rodziny jeszcze na początku lat 20. żyjące z roli, kilka lat później budowały awangardowe jak na owe lata obiekty.

Zagłębie luksusowych willi

Gdyński modernizm nie ograniczał się do zabudowy ścisłego centrum. Zagłębiem willi jest luksusowa, położona w sąsiedztwie bulwaru Kamienna Góra. Na przełomie lat 20. i 30. zaczęto traktować tamtejszy zespół letniskowy jako willową dzielnicę mieszkaniową. Na teren dawnego letniska wkroczył funkcjonalizm z pozbawionymi ozdób elewacjami, geometrycznymi bryłami i płaskimi dachami.

Najciekawszymi willami są dom "Opolanka" (przy Piotra Skargi 9), willa "Ala" (Sienkiewicza 27) i willa hrabiny Magdaleny Łosiowej (obecnie Sąd Garnizonowy Marynarki Wojennej przy ulicy Korzeniowskiego 7).

Wybitnym w skali europejskiej przykładem konstruktywizmu (nurtu modernizmu, który poszukiwał ekspresji plastycznej w samej konstrukcji budynku) jest gdyńska hala targowa powstała w 1937 r. i składająca się z trzech części: łukowej hali głównej, hali płaskiej oraz rybnej. Jej projektantami byli Jerzy Müller i Stefan Reychman.

Do idei gdyńskiego modernizmu, zwłaszcza jego "morskiej" odmiany, nawiązuje dziś wielu architektów. Przykładem jest dom handlowy Batory (jego bryła przypomina legendarny polski transatlantyk), biurowce Baltic Business Centre i Alfa Plaza nawiązujące do stojącego nieopodal przedwojennego budynku ZUS. Lekko modernizujący jest nawet socrealistyczny dworzec PKP w Gdyni.

Modernizowanie modernizmu

Wojna obeszła się łaskawie z gdyńskim śródmieściem - o ile port został doszczętnie zniszczony przez wycofujących się Niemców, o tyle kamienice ucierpiały niewiele. Po wojnie pozostały w prywatnych rękach. Prace konserwatorskie w okresie PRL należały do rzadkości, ale też z racji młodego wieku modernistyczne domy takich robót jeszcze nie wymagały. W centrum Gdyni udało się zachować jednolity styl zabudowy - nawet jeśli wolne przestrzenie wypełniano "plombami", to zwykle nie odbiegały one rażąco od istniejących budynków.

W powszechnej świadomości przez lata zatracała się jednak wiedza o unikalnym charakterze przedwojennej architektury. Jeszcze dziś nie wszyscy mieszkańcy zdają sobie sprawę z tego, że centrum Gdyni to nie tylko najpopularniejszy na Wybrzeżu pasaż handlowy. Ta świadomość zaczęła się zmieniać dzięki polityce miasta.

Kilka lat temu po zmianie ustawy o ochronie zabytków pieczę nad nimi przejął samorząd. Odtąd Gdynia finansuje druk bezpłatnych przewodników po miejskich zabytkach i zaprasza prywatnych właścicieli obiektów wpisanych do rejestru do składania wniosków o dofinansowanie renowacji. Miasto co roku organizuje też konferencje naukowe poświęcone dziedzictwu modernistycznemu, publikuje książki o tej tematyce, a w jednym z budynków uruchomiło nawet niewielkie Muzeum Modernizmu.

Wpisane do rejestru modernistyczne śródmieście z roku na rok wygląda coraz lepiej, idąc ulicami Świętojańską, Starowiejską, czy 10 Lutego coraz bardziej można poczuć się jak w okresie międzywojennej Ziemi Obiecanej. Modernizowane budynki odzyskują swój dawny blichtr, a sama "biała" Gdynia staje się czymś na kształt modernistycznego eldorado.

Gdynia jest zjawiskowym miastem, unikatem zarówno na skalę krajową jak i europejską, gdyż w całości jest produktem jednej zamkniętej epoki: dwudziestolecia międzywojennego. Co więcej jej pejzaż zapełniają budynki wysokiej klasy, będące najlepszymi owocami, jakie wydała epoka "białych domów" w Polsce.

    Więcej o:

Skomentuj:

BRYLAnty polskiej moderny: Biała Gdynia