Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Okupacja przestrzeni miejskiej

Agnieszka Jęksa

Warszawski skłot przy ul. Skorupki 6 to najmłodszy tego typu kolektyw w stolicy. O jego działalności opowiada Maja Karina Rozbicka z kolektywu Przychodnia.

Agnieszka Jęksa*: Dlaczego "zajęliście" akurat dawną przychodnię?

Maja Karina Rozbicka z kolektywu Przychodnia: Ta przychodnia stała dwa lata pusta i zupełnie nic się tu nie działo. Stwierdziliśmy, że przychodnia nas potrzebuje i trzeba się nią zaopiekować. Byłoby smutno pozostawić takie miejsce samo sobie - na tych ogromnych przestrzeniach można zmieścić bardzo wiele inicjatyw! Jednocześnie nie chodzi nam jedynie o budynek na Skorupki, bo to jeden z wielu pustostanów. Przychodnia stanowi raczej symptom polityki miasta i symbolizuje szersze zjawisko w Warszawie. Chodzi tu o niewłaściwy sposób gospodarowania przestrzeni przez miasto.

W Warszawie jest 30 000 pustostanów

Tak, takie miejsca są na każdym kroku, wystarczy się rozejrzeć. Chcemy odzyskiwać takie miejsca dla mieszkańców, zanim kolejny pustostan pójdzie pod budowę banku lub wieżowca. Mieszkańcy centrum są z niego wypychani, dosłownie - przez eksmisję lub przez znaczne podniesienie czynszu. My chcemy, by miasto zauważyło, że ludzie potrzebują dostępu do kultury w przystępnej cenie lub za darmo. Potrzebują przestrzeni do działania i po prostu do mieszkania.

Jak okoliczni mieszkańcy zareagowali na Wasze przybycie?

Kiedy zajęliśmy przychodnię, zaprosiliśmy ich do siebie. Większość sąsiadów jest nastawiona przychylnie i nas dopinguje, choć na początku byli trochę nieśmiali. Tuż obok działa kolektyw Syrena, więc są już oswojeni - wiedzą, że takie miejsce nie jest meliną. Przychodzą do nas grupki dzieci, które pytały, co tu się właściwie dzieje i czy będą dla nich jakieś zajęcia. Staramy się być nie tylko symbolem politycznym, ale też siłą, która pomaga lokalnej społeczności. Bardzo zależy nam na stworzeniu więzi z sąsiadami.

Jednak zastępca prezydenta Warszawy - Włodzimierz Paszyński uprzedza, że musicie opuścić przychodnię w ciągu kilku miesięcy. Jakie miejsce byłoby Wam potrzebne?

Nie myślimy tylko o sobie, chcemy wiedzieć, co możemy dać i stworzyć dla danej okolicy. Zwrócimy uwagę na sfery, które mogą wymagać wsparcia w danym obszarze, np. w okolicy liceum fajnie byłoby zrobić coś dla licealistów. Chcemy przede wszystkim wejść w kontakt z mieszkańcami i przeciwdziałać samotności, która jest realnym zagrożeniem w dużych miastach, takich jak Warszawa. Często jest przecież tak, że pracuje się w jednej dzielnicy, mieszka w drugiej, a zakupy robi się w trzeciej, nie mając kontaktu ze swoim bezpośrednim otoczeniem.

Na jakim etapie są rozmowy z miastem o kolejnym miejscu dla Was?

Ostatnie spotkanie z miastem odbyliśmy z zastępcą prezydenta Warszawy Michałem Olszewskim, i wygląda na to, że sytuacja rusza powoli do przodu. Nasza strona w negocjacjach jest w tej chwili raczej optymistycznie, aczkolwiek ostrożnie nastawiona. Muszę podkreślić, że kluczową kwestią dla nas jest to, że negocjując z miastem nie rozmawiamy tylko o nowym miejscu dla nas. Koncentrujemy się na palących problemach społecznych, a konkretniej o tych które są związane z przestrzenią miejską, takich jak prawo do mieszkania i prawo do tworzenia kultury. To oznacza, że współpracujemy ze środowiskami lokatorskimi. To właśnie dlatego kolektyw Przychodnia zdeklarował, że sformalizuje się jedynie wtedy, gdy miasto powoła Okrągły Stół Mieszkaniowy. Formalizacja jest warunkiem przyznania nam lokalu przez miasto.

Czym kolektyw Przychodnia różni się od podobnych inicjatyw - Elby na Elbląskiej i Syreny na Wilczej?

To co łączy kolektyw Elba, kolektyw Syrena i kolektyw Przychodnia to poczucie przynależności do ruchu skłoterskiego. Skłoting czy okupacja przestrzeni miejskiej jest traktowana jako manifest lub działanie polityczne przez wszystkie te trzy grupy. W niektórych szczegółach dotyczących działania te 3 kolektywy różnią się między sobą. Czuję się nieco niekomfortowo, opisując te kolektywy, bo jest to jakoś tam szufladkujące. Nie wszystkie osoby należące do tych kolektywów zgodziłyby się z moją opinią na ten temat. W skrócie powiedziałabym, że mamy podzielone zdania na temat tego, czy skłot lub przestrzeń przejęta powinna działać jako autonomia i równolegle do reszty życia społecznego i na ile jego działania mają mieć bardziej ekspansywny charakter. Przykłady działań, które dobrze ilustrują te dwa podejścia to np. koncerty środowiskowe - jako przykład działania kontrkulturowego, ale nie ekspansywnego i darmowa nauka polskiego dla obcokrajowców czy dyżury lokatorskie - jako działania skierowane raczej na zewnątrz. Przychodnia jest w dużym stopniu połączeniem obydwu tych poglądów (choć powiedzenie, że Syrena czy Elba mają wyłącznie jakiś charakter byłoby przesadą).

Jeżeli chodzi o Przychodnię, to jesteśmy grupą około 50-ciu osób, która chce wiele zdziałać na różnych polach, przy czym jest to pierwsza inicjatywa w takim składzie. Na pewno jesteśmy najmłodsi. To bardzo budujące dla zaangażowanej demokracji, że takie kolektywy są w ogóle w stanie istnieć. Na spotkaniach po 30 osób dochodzimy przecież do konsensusu, a to znaczy, że każdy musi się zgodzić, albo chociaż nie blokować działań. Te dyskusje są moderowane, każdy ma szansę coś powiedzieć, jeśli sobie tego życzy. Ci, którzy są bardziej nieśmiali, muszą może dojrzeć do tego, by mówić w dużej grupie. Ale jest to na tyle duża grupa, że łatwo znaleźć w niej przedstawicieli różnych opinii.

*Agnieszka Jęksa - dziennikarka, animatorka kultury, fanka krasnali.

    Więcej o:

Skomentuj:

Okupacja przestrzeni miejskiej