Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Siedziba NOSPR w Katowicach - akustyczny eksperyment Tomasza Koniora

wywiad

Architekt nowej siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach zdradza nam tajniki projektowania sali koncertowej.

Konior Studio jest autorem budynku „Symfonia” Akademii Muzycznej w Katowicach. Jak ten obiekt można odnieść do mającej powstać nowej siedziby NOSPR?

Każdy przypadek jest inny. Natomiast nie do przecenienia jest doświadczenie związane z "Symfonią", jeśli chodzi o myślenie o budynku, który wpisuje się w kontekst miasta i dobrze mu służy, jako przestrzeń publiczna i miejsce spotkania. Drugim aspektem jest oczywiście doświadczenie związane z projektowaniem dla muzyki. "Symfonia", podobnie jak NOSPR, była eksperymentem. Jest to pierwsza sala w Polsce z regulowaną akustyką. Różnica polega na tym, że kiedy projektowaliśmy "Symfonię" kompletnie nie zdawaliśmy sobie sprawy, jakie są zagrożenia i na zasadzie braku świadomości weszliśmy w eksperyment. Oczywiście dostrzegamy mankamenty, ale sala cieszy się dobrą sławą, doceniają ją muzycy i melomani, wypełnia się koncertami, nagrywają tam najlepsi. I mamy kolejny aspekt - to ludzie, których poznałem przy tworzeniu "Symfonii". Tamta realizacja bardzo dobrze przygotowała nas do tego, że NOSPR jest dzisiaj tak zaawansowanym projektem, jeśli chodzi o przestrzeń dla muzyki i tak świadomym budynkiem, jeśli chodzi o tworzenie miasta.

Jednak to chyba projekt o innej skali?

Rzeczywiście, to już zupełnie inna skala. "Symfonia" jest czterokrotnie mniejszą salą od sali NOSPR. Ta różnica przekłada się w sposób zasadniczy na to, czym jest projektowanie przestrzeni muzyki. Sale poniżej tysiąca widzów są opanowane w sensie projektowym i jest mnóstwo doświadczeń w tej dziedzinie. Natomiast te mieszczące powyżej tysiąca osób, to już bardzo poważne, skomplikowane i nie do końca przewidywalne w skutkach zagadnienie. Dlatego tak duży nacisk kładzie się na poszukiwanie technologii czy też narzędzi do projektowania takich sal. Pod tym względem Japończycy mają największe osiągnięcia. To właśnie dzięki ich wcześniejszym doświadczeniom możemy dzisiaj po raz trzeci w Europie szczycić się zastosowaniem tej metody projektowania. W tym momencie realizowane są tylko dwie takie sale w Europie - jedna to Elbphilharmonie w Hamburgu, druga to Filharmonia Paryska.

Jeśli tego typu sale powstają tak rzadko, jak udało się nakłonić Nagata Acoustics do współpracy akurat przy Państwa projekcie?

Japończycy rzadko podejmują współpracę z kimś, kogo nie znają. Projektem zainteresował ich Krystian Zimerman, którego poznałem przy tworzeniu "Symfonii". Zaprocentowały wspomniane doświadczenia. Doprowadził on do spotkania naszej trójki, razem z Yasuhisa Toyota z Nagata Acoustics i wtedy rozpoczęła się ta przygoda. Wraz z nawiązaniem współpracy projekt uległ diametralnej zmianie. Istnieje cała filozofia projektowania tak dużych sal bez nagłośnienia. Japończycy eksperymentują z przestrzenią, w której scena jest centralnym elementem, a widownia znajduje się niemalże wokół. Koncepcja naszej sali jest czymś pomiędzy "shoe-box" a "winnicą". I to stanowi o jej oryginalności. Stworzyliśmy swojego rodzaju mix dwóch wspomnianych typów, a akustykę badaliśmy na modelu. To wyzwanie samo w sobie, gdyż takich modeli nie robił jeszcze nikt w Polsce, w Europie po raz trzeci, na świecie po raz dziesiąty.

Ale udało się. Model możemy podziwiać dziś w Katowicach.

Podjęła się tego karkołomnego wyzwania firma Stangel. Konieczne było wymyślenie drewnianej, stabilnej i szczelnej konstrukcji odwzorowującej w detalach przyszłą, rzeczywistą salę. Model waży ponad 4,5 tony, sam plafon to ponad 1,5 tony plus prawie 1800 miniaturek imitujących publiczność. Tak naprawdę mamy do czynienia z najmniejszą salą koncertową w Polsce.

Jak wyglądały testy?

Ta unikalna metoda polega na trzykrotnej procedurze testowania. Ze szczelnego modelu w skali 1:10, wykonanego niemalże z tych samych materiałów, co rzeczywisty obiekt, wypompowuje się powietrze i wtłacza azot po to, żeby wewnątrz panowały warunki jak najbardziej zbliżone do rzeczywistych. Przy każdej próbie jest symulowany dźwięk rejestrowany z poszczególnych miejsc wewnątrz miniatury sali koncertowej. Wyniki tych testów wprowadzane są do komputera, poddawane analizom, następnie wprowadzane są korekty do pierwotnego modelu. Po trzech próbach, jeśli wszystko jest w porządku, zamyka się projekt. Po analizie porównawczej z innymi podobnymi salami koncertowymi, które już wybudowano i są obecnie użytkowane, a wcześniej również były poddawane testom na modelu, powstaje raport końcowy stanowiący integralną część dokumentacji projektowej. Znajdują się w niej wszystkie analizy związane z geometrią sali, gęstością materiałów, poszczególnymi detalami, nawet charakterystyką foteli widowni. Nasz raport końcowy już jest. Wiemy czego możemy się spodziewać i wygląda to bardzo optymistycznie. Nagata Acoustics ma także nadzorować proces budowlany, a na sam koniec będą "stroić" salę pod kątem użytkowania. To olbrzymie wyzwanie również dla generalnego wykonawcy, bo takich sal nie budował jeszcze nikt w Polsce.

Na czym ma polegać wspomniany mix?

Sala typu "winnica" ma mnóstwo mniejszych widowni, które są zlokalizowane kaskadowo wokół sceny, a ta z kolei mieści się w centralnym punkcie sali. Jednak wytyczna konkursowa mówiła wyraźnie, że sala ta ma być typu "shoe-box", gdzie scena zlokalizowana jest na jednym końcu prostokątnego pudła rezonansowego, z prawie płaską widownią i płytkimi balkonami. Takie też było oczekiwanie Narodowej Orkiestry. Natomiast po moich doświadczeniach z salami amerykańskimi, a później japońskimi i analizach przeprowadzonych z Krystianem Zimermanem, padła wyraźna sugestia, że powinna być to sala zintegrowana wokół muzyki, czyli "winnica". Ma ona specyficzny klimat. Sprawia, że wydarzenie muzyczne jest niezwykłe nie tylko ze względu na akustykę i formę pomieszczenia, ale również synergię dokonującą się między muzykami a melomanami. Ostatecznie powstał interesujący i oryginalny kompromis. Powstanie coś, co jest mixem tych dwóch koncepcji. Udało się - mamy element integracji, ale jednocześnie czerpiemy z klasycznych wzorców.

Jakie będą wnętrza i sam budynek?

Operujemy bardzo ciekawym detalem. Balustrady sali składają się z barwionych w kolorze kasztanowym modułów wykonanych w technologii "birch-up", gdzie każdy ma swoją geometrię i każdy jest inny, co tworzy wrażenie fałdy. Z kolei plafon będzie miał kształt dość kosmiczny. Musieliśmy zadbać także o to, aby budynek nie dopuszczał dźwięków z zewnątrz. Sala koncertowa spełnia najwyższe standardy akustyczne, jeżeli chodzi również o izolacyjność akustyczną. W przypadku, gdyby nad salą znalazł się np. helikopter, to wewnątrz nie będzie słychać dźwięków zewnętrznych. Bardzo nam zależało, aby pomimo zastosowania najnowszych technologii, budynek był związany z tożsamością śląską. Stąd zmieniliśmy pierwotny projekt elewacji na te charakterystyczne śląskie cegły, które możemy obserwować w Nikiszowcu. Inspiracją dla nas stały się czerwone wykończenia okien, znamienne dla regionu. Wykorzystaliśmy cegłę, ten czerwony kolor, w kształtowaniu muzycznej, rytmicznej elewacji. Jest ona w dodatku funkcjonalna, gdyż w pilastrach tworzących elewację mieszczą się wszystkie głośne instalacje, które mogłyby być uciążliwe dla użytkowników budynku. Natomiast w środku, sama sala ma komunikować nie tylko, że jesteśmy na Śląsku, w Polsce, ale również w Unii Europejskiej. Hymnem Unii jest fragment IX symfonii Beethovena. Postanowiliśmy fragment tej symfonii odcisnąć na surowej, betonowej elewacji sali. Dodatkowo, w pewnych fragmentach ma być pokryta ogrodem wiszącym. Dzięki kandydaturze Katowic do miana Europejskiej Stolicy Kultury, udało się wejść we współpracę z Patrickiem Blanc, słynnym botanikiem i architektem krajobrazu.

Wystarczy wewnątrz naturalnego światła, by uprawiać wiszące ogrody?

Tak. Cała koncepcja budynku opiera się o strukturę zewnętrznej, trzypiętrowej ramy. To moduł, w którym będą pracować muzycy i gdzie mają swoje zaplecze: sale prób, studia nagrań, garderoby. Mieszczą się tam wszystkie funkcje do obsługi melomanów. Wewnątrz tej ramy jest atrium, które otacza wielką salę koncertową - bijące serce budynku. I pomiędzy zewnętrzną ramą a sercem jest szklany dach, który wprowadza światło do środka.

Jak będzie wyglądać otoczenie nowej siedziby?

To bardzo ważne, aby budynek był silnie osadzony w kontekście miejskim. Aby wrósł w tożsamość miasta i stał się fragmentem tętniących życiem Katowic. Chcemy, by to otoczenie stało się miejscem związanym nie tylko z koncertami i muzyką, ale również z rekreacją, edukacją. Staraliśmy się, by przestrzeń między budynkami, a mamy do czynienia z Osią Kultury, gdzie powstaną inne obiekty, była ciekawa, zagospodarowana, bogata w atrakcje. I będzie tam zarówno amfiteatr, jak i placyk, ale także fontanna tańcząca przed budynkiem. Powstaną ogrody zmysłów, ogrody tematyczne, w których będzie można grać w boule czy bawić się muzycznymi zabawkami w przestrzeni ogrodu. Mam nadzieję, że to wszystko stworzy taki barwny, synergiczny, muzyczny świat.

Rozmawiał: Filip Tecław

    Więcej o:

Skomentuj:

Siedziba NOSPR w Katowicach - akustyczny eksperyment Tomasza Koniora