Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Czy jest z nami inżynier? Rozmawiamy Justinem Cunninghamem o największych wpadkach inżynierii

red

Celem serii "Czy jest z nami inżynier?" emitowanej na Discovery Channel jest odnalezienie największych pomyłek sztuki inżynieryjnej na Ziemi. Prowadzący program, znany inżynier aeronautyki Justin Cunningham, podróżuje po świecie wraz ze swoją ekipą, gdzie nie tylko odnajduje największe architektoniczne buble, ale również zastanawia się, czy istnieje możliwość ich naprawy. Podczas swoich podróży odwiedzi m.in. Japonię, Chile, Szkocję, Meksyk, Turcję i wiele innych miejsc. Dlaczego inżynierowie i konstruktorzy popełniają tak wielkie błędy? W jaki sposób można im przeciwdziałać? O tym wszystkim opowiada program "Czy jest z nami inżynier?" na Discovery Channel.

Bryła.pl - Justin, w swoim programie „Czy jest z nami inżynier?” zajmujesz się poszukiwaniem największych bubli architektonicznych. Jak bardzo różnią się różnego rodzaju wpadki i błędy konstruktorów w różnych częściach świata? Czy są kraje, które niechlubnie wyróżniają się wśród innych kiepską inżynierią budowlaną?

Justin Cunningham - Nie wydaje mi się. Błędy zdarzają się wszędzie i każdemu, niezależnie od rejonu świata. Inżynierowie to również ludzie, a my wszyscy jesteśmy niestety omylni. Nie sądzę także, aby istniał uniwersalny sposób na eliminację błędów. Powody mogą być bowiem przeróżne - od braku funduszy, przez zły projekt, aż po głupie decyzje wykonawców. Zazwyczaj inżynierowie są niezwykle inteligentni, więc bardzo często można obwiniać inne podmioty - od polityków po menedżerów.

Świetnym przykładem na zupełną architektoniczną pomyłkę, za którą nie odpowiadają konstruktorzy ani inżynierowie, był sposób zarządzania pozostałościami po kopalniach soli w Luizjanie. Lokalni politycy wymyślili, że najlepiej będzie zalać je wodą. To standard, tak robi się na całym świecie. Warto jednak czasem sprawdzić, czy dany teren się do tego nadaje. Któregoś dnia, mieszkańcy jednego z miasteczek w pobliżu zalanych kopalni - Bayou Corne - zauważyli niepokojące zjawisko. Na jeziorze zaroiło się od tysięcy dziwnych bąbli, z kolei ziemia w miasteczku zaczęła się trząść. Wstrząsy odczuły służby geologiczne, jednak nie potrafiły wyjaśnić ich przyczyny. Do atmosfery przedostała się ogromna ilość metanu. Powstało zapadlisko, które zaczęło się szybko rozszerzać. Podjęto decyzję o ewakuacji całego miasteczka. Choć od momentu katastrofy minęły już 3 lata, mieszkańcy wciąż nie powrócili do swoich domów, a zapadlisko wciąż się stale, choć powoli, poszerza.

Odpowiadając na Twoje pytanie - żaden kraj nie ma recepty na idealne budownictwo. Nie jesteśmy bogami, nie panujemy nad prawami fizyki, a zatem niewyjaśnione i niespodziewane rzeczy będą się zdarzały w przyszłości. Niestety, przyczyn wielu wpadek nie będziemy w stanie przewidzieć. Dzięki temu ja i ekipa z programu będziemy mieli co robić jeszcze przez wiele lat (śmiech).

Bryła.pl - Czy myślisz że w ostatnich latach technologie inżynierskie uległy polepszeniu? Czy myślisz, że mimo tego, co powiedziałeś, w przyszłości będziemy popełniali mniej błędów?

J.C. - Myślę, że nigdy nie będzie możliwe całkowite uniknięcie wpadek. Na tym polega właśnie cały urok tej pracy, a zarazem jest to cena postępu technologii. Nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego i dotyczy to także inżynierów. Zawsze jednak będziemy starali się iść do przodu i próbowali jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Sztuka budownictwa to jedna z najważniejszych umiejętności, jakie posiadł człowiek. Dzięki inżynierii ja mogę być w tej chwili w nowoczesnym biurowcu w Londynie, Ty na dachu któregoś z warszawskich wieżowców, a np. jutro możemy spotkać się na lunch gdzieś na Manhattanie. Aby dokonywać takich cudów, inżynierowie muszą wspinać się na wyżyny swoich możliwości i ciągle się rozwijać. Mają prawo do błędów, bo nigdy nie wiedzą co czyha na nich za rogiem. Na tym polega cały urok - proces odkrywania nigdy się nie kończy. Myślę, że to właśnie staramy się robić podczas programu. Pokazujemy cuda inżynierii, razem z błędami, dzięki którym można się wiele nauczyć.

Kolejny przykład z życia - kilka lat temu wybrałem się nad Morze Północne, żeby przyjrzeć się turbinom wietrznym, które dopiero co tam postawiono. Szybko okazało się, że podstawy były popękane. Gdyby nie ciągłe inspekcje, zwyczajnie przewróciłyby się w wodę, powodując nieopisany chaos. Teraz oczywiście inżynierowie mają odpowiednią wiedzę na ten temat i nic podobnego nam nie grozi. Jednak wtedy projektowali je po raz pierwszy w życiu i niestety nie mogli wszystkiego przewidzieć. Człowiek uczy się na błędach. Innowacje dnia dzisiejszego spowodują pewnie milion problemów w przyszłości, ale to nieistotne, bo ludzie potrzebują rozwiązań "na już”. I to jest właśnie ta cena postępu, którą płaci inżynieria.

Bryła.pl - Jaka była największa i najtrudniejsza wpadka inżynierska, którą musiałeś wyjaśnić w programie?

J.C. - Najtrudniejsze jest wyjaśnianie widzom procesu powstawania osuwisk. W jaki sposób ziemia się osuwa? W programie nie mam czasu na mądrzenie się i szczegółowe opowiadanie na ten temat. Mam 60 sekund i ani chwili więcej. Inaczej widzowie zasną z nudów. Dlatego odpowiadać muszę możliwie szybko i przy użyciu dość prostych terminów, które większość potrafi bez kłopotu zrozumieć. Wydaje się to takie proste, ale kiedy zaczynasz o tym mówić, trudno nie używać specjalistycznych słów, na co producenci reagują mniej więcej tak: "Hej, koleżko. Czekaj, czekaj Co to w ogóle znaczy, o czym Ty mówisz?”. I tu zaczynają się schody. Zjawisko osuwiska musieliśmy tłumaczyć już w kilku odcinkach, m.in. w materiale opowiadającym o skoczniach narciarskich w Turcji i innym we Włoszech, przygotowywanym przy pomocy lokalnego dziennikarza. Nie obyło się bez powtórzeń ujęć i mnóstwa poprawek. Sam oceń, czy wszystko wyszło OK.

Bryła.pl - Justin, sporo rozmawiamy na temat błędów i częstotliwości ich występowania. Jaki jest najbardziej popularny błąd inżynierów i dlaczego go popełniają?

J.C. - Wiesz co? Myślę, że taki błąd po prostu nie istnieje i żadnego z nich nie da się zaszufladkować, jako tego najpopularniejszego. Nie można jednoznacznie powiedzieć "Inżynierowie mylą się w obliczeniach” albo "Błędy wynikają z rozbieżności norm krajów produkcji i wykonania”. Gdybym potrafił dokonać takiej klasyfikacji, byłbym na pewno milionerem. A póki co trochę mi jeszcze brakuje (śmiech).

To, co na pewno mogę przyznać to fakt, że większość błędów wynika z tego, iż inżynierowie robią coś po raz pierwszy. To właśnie wtedy istnieje największe ryzyko wpadki. Tu przywołam przykład Turcji. W jednym z odcinków opisujemy, jakie błędy popełniono przy budowie skoczni narciarskiej na zimową Uniwersjadę. To był pierwszy raz, kiedy lokalni architekci zajmowali się budową takiego obiektu. Żaden z sąsiadów Turcji również nie posiada skoczni, dlatego uznali, że sami tego dokonają. I niestety popełnili kilka błędów.

Analogiczna sytuacja nastąpiła przy budowie mostu zwodzonego w Chile. Coś poszło nie tak i wybudowali go od tyłu (śmiech). To pierwszy taki przypadek w historii. Z kolei w Glasgow inżynierowie stworzyli śmiały projekt Glasgow Tower - pierwszy na świecie wieżowiec, który się obraca. Czy gdziekolwiek indziej znajdziesz tak wysoki obracający się budynek? Nie, ta budowla jest całkowicie nowatorska. Czy zbudowali ją poprawnie? Nie do końca. Ale działa i to się liczy!

Nie ma zatem recepty na robienie rzeczy źle lub dobrze. Brak doświadczenia pewnie jest jednym z ważniejszych powodów, ale nie oszukujmy się - można znaleźć jeszcze milion innych.

Bryła.pl - Jakie napotykasz trudności podczas przenoszenia swoich pomysłów na realia telewizyjnego show? Co sprawia, że udaje Ci się tworzyć tak ciekawy program? Czy to skomplikowany proces?

J.C. - Cóż, nie jest to łatwa robota. Przygotowywałem kiedyś odcinek o Wenecji. Jak wiadomo, w tym mieście znajdują się setki mostów. To jedne z symboli tego miasta, podobnie jak gondolierzy czy Bazylika św. Marka. Pod koniec ubiegłego wieku władze miasta postanowiły otworzyć kolejny most nad Wielkim Kanałem. Zależało im nie tylko na tym, by łączył dwa przeciwległe brzegi, ale również, aby stał się kolejnym z symboli miasta. Za projekt zabrał się słynny hiszpański architekt Santiago Calatrava. Z miejsca pojawiły się kontrowersje. Jego minimalistyczno-futurystyczny projekt nijak nie pasował do średniowiecznej zabudowy Wenecji. Mieszkańcy zaczęli protestować, jednak władze pozostały nieugięte. W 2008 roku most został jednak otwarty. Kontrowersji przybyło. Okazało się, że most jest bardzo stromy, dlatego osoby starsze i niepełnosprawni zupełnie nie mogą z niego korzystać! To nie był koniec kłopotów! Kiedy wylądowaliśmy na miejscu z ekipą, był środek zimy. Z powodu niskiej temperatury i bliskości wody na moście było tak ślisko, że tylko cudownym zrządzeniem losu nie połamaliśmy sobie nóg. Mieszkańcy Wenecji i turyści omijali go szerokim łukiem, bo wiedzieli, że aby przedostać się bezpiecznie na drugą stronę, trzeba pomaszerować do kolejnego mostu. Czasem wydaje się, że architektom brak jest piątej klepki (śmiech). Staramy się jednak poszperać i znaleźć jakieś dobre powody, które nimi kierowały, aby koniec końców odkryć, jak należy usprawnić te pomyłki, by wybudowane obiekty były funkcjonalne.

Bryła.pl: Przygotowujesz zatem gotowe rozwiązania? Pracujesz z ludźmi, czy po prostu przyjeżdżasz z kamerą i filmujesz ich poczynania?

J.C.:  Tak naprawdę to zależy. Wspominając o Wenecji - do budowy mostu Calatrava, o którym opowiadałem, użyto szkła. Było tak śliskie, że ludzie przewracali się i robili sobie krzywdę. Wpadliśmy wiec na pomysł, aby użyć szkła wytrawionego kwasem. Dzięki temu staje się ono zdecydowanie bardziej matowe i szorstkie. Nie psując efektu wizualnego, szkło staje się bezpieczniejsze. Mam wielką nadzieję, że będzie tam mniej wypadków.

Jeśli jednak chodzi o większe przedsięwzięcia - mam dobry przykład z Turcji, o której też już zresztą wspominałem. Pojechaliśmy do miasteczka narciarskiego Erzurum. Zaledwie kilka dni wcześniej odbyła się tam zimowa Uniwersjada. Był tam element będący wisienką na torcie, wart 28 milionów euro - kompleks pięciu skoczni narciarskich. Całe wzgórze było gigantyczną skocznią. Wyglądało to niesamowicie. I dlatego ściągnęliśmy od nich ten pomysł. Przearanżowali oni zbocze góry, wwiercając głęboko w ziemię słupy napełnione błotem i tworząc w ten sposób strome zbocze.

Lubię to nazywać "geotechniczną inżynierią na sterydach”. Ten pomysł był naprawdę wart naśladowania i dlatego to zrobiliśmy. Oni są bohaterami i należy im się ogromny szacunek za ich pracę i to, jak przesuwają nią granice wyobraźni. Przy takich przedsięwzięciach nietrudno przecież o błędy.

I choć kilka im się przydarzyło, to sam pomysł i w dużej mierze wykonanie było genialne.

Bryła.pl - Jak często lepiej jest zniszczyć budynek i zacząć od zera niż naprawiać błędy innych? Wiadomo, że błędy kosztują.

J.C. - Myślę, że zburzenie budynku i rozpoczęcie budowy od nowa jest ostatecznością. Jeśli musisz to zrobić, to znak, że nie ma już ratunku. Zdarzyło się nam tak raz - w odcinku opowiadającym o Harmon Hotel, budynku, jaki budowano w Las Vegas od 2007 roku. W założeniu miał być supernowoczesnym hotelem butikowym o wysokości 49 pięter. Tutaj problemem było użyte zbrojenie, które jest rodzajem betonowo metalowego wzmocnienia konstrukcji. Nie było ono jednak tak silne i solidne, jakiego się spodziewano. Gdy zaczęto budować wieżę, zdano sobie sprawę, że konstrukcja nie wytrzyma i jest ryzyko, że zwyczajnie się zawali. Dlatego w 2008 roku, po wybudowaniu 15 kondygnacji, konstruktorzy zdecydowali o zburzeniu budynku. Zaczęli od zera, ale według mnie to już była ostateczność. Spośród wszystkich wpadek konstruktorskich, ta jedna naprawdę tego potrzebowała. Wszędzie indziej problem był do rozwiązania.

Bryła.pl - Dziękuję za rozmowę.

    Więcej o:

Skomentuj:

Czy jest z nami inżynier? Rozmawiamy Justinem Cunninghamem o największych wpadkach inżynierii