Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Sabina Lang i Daniele Baumann. Artyści z głową w chmurach [WYWIAD]

Rozmawia: Agnieszka Jęksa

?Niech żyje wolność i swoboda? - ten discopolowy refren trafnie opisuje działalność Sabiny Lang i Daniela Baumanna. Szwajcarska para artystów w swoich pracach ociera się o granice absurdu, stawia schody w najmniej oczekiwanych miejscach, buduje hotel na dachu muzeum. W najbliższym czasie planują wspinaczkę na dach Pałacu Kultury i Nauki...

Co was sprowadza do Polski?

Sabina Lang: Śpimy w Domu Kereta, który jest tak mały, że nie da się w nim nawet otworzyć walizki, i przymierzamy się do projektu, który będzie zrealizowany na dachu Pałacu Kultury. Dach jest na razie niedostępny dla szerszej publiki, ale mamy nadzieję , że to się wkrótce zmieni.

Jakie jest pierwsze wrażenie, gdy się stoi na dachu Pałacu Kultury?

SL: Niezwykła symetria położenia Pałacu i wszechobecny chaos dookoła. W Pałacu zakochaliśmy się od razu. Kilka lat temu, stojąc w tym samym miejscu, nie czułam, że jestem w centrum miasta. Teraz budynki otaczające Pałac opowiadają historię gwałtownego rozwoju, jaki zaszedł w Polsce w ciągu ostatnich kilku lat. I wszędzie te reklamy

W jaki sposób przegotowujecie się do realizacji swoich niezwykłych projektów. Większość z nich powstaje w przestrzeni miejskiej

SL: Nie wszystko można poczuć i zrozumieć, oglądając plany czy mapy. To, co robimy, jest reakcją na dane miejsce, na jego historię i kontekst. Reakcją bardzo precyzyjną i dopracowaną - każdy nasz projekt zajmuje kilka lat, bo chcemy, by przekaz był jasny i konkretny. Swoją sztuką „okupujemy” kolejne miejsca w bardzo wyraźny, a nawet spektakularny sposób, ale zależy nam też na tym, by praca wrosła w otoczenie.

Daniel Baumann: Czasami już pod koniec okazuje się , że o czymś zapomnieliśmy, coś pominęliśmy, coś się zmieniło - wracamy wówczas do punktu wyjścia i zaczynamy od nowa. Żeby to przetrwać, naprawdę musisz to kochać! (śmiech) Nasze podejście wynika również z szacunku do danej przestrzeni. Długo zastanawiamy się nad tym, co możemy dodać do miejsca z bogatą, wieloletnią historią.

Wasza metoda pracy uznawana jest za offową. Dlaczego?

DB: Nie każdy umie pogodzić się z tym, że jego projekt kończy się, „umiera”. A tak często dzieje się z naszymi pracami. Nie każdy też szuka dialogu. My zaś, dążąc do interakcji, jesteśmy wręcz agresywni! (śmiech). Musimy również myśleć o bezpieczeństwie danego projektu realizowanego poza murami galerii. W budynkach, gdzie prezentuje się sztukę, panuje idealna temperatura, ściany są tylko tłem dla prac, nie ma tam deszczu ani wiatru. Dlatego większość twórców chroni się w muzeach i galeriach.

Wasze projekty istnieją , by zaraz zniknąć. Pracujecie m.in. ze światłem i z powietrzem.

SL: To wspólna celebracja chwili, coś jak przyjęcie z przyjaciół mi (śmiech). Widzowie, oglądając dokumentację naszych projektów, mówią: „No ale to już jest Photoshop!”. Photoshop nie miałby sensu! Mamy wielką frajdę z pracy w konkretnym miejscu - kto przewidzi, jak dany materiał będzie szeleścił na wietrze? Potem wszystko znika, ale istnieje i zmienia się w pamięci tych, którzy dany projekt zobaczyli.

DB: Na szczęście nie żyjemy w czasach Gutenberga, kiedy druk książki był luksusem. Żeby projekt dalej „żył”, wystarczy wrzucić zdjęcia, które go prezentują, na Facebooka, dzięki czemu zobaczą je ludzie we Francji czy w Japonii. Ponadto tymczasowość naszych prac daje wolność - wszak nasze ingerencje nie są na zawsze, modyfikują dane miejsce tylko przez jakiś czas; nie mówiąc już o tym, że instalowanie ich na stałe kosztowałoby fortunę. Poza tym projekt smagany wiatrem nie przetrwa więcej niż kilka miesięcy.

Pewnie już nudzą was pytania o to, kim właściwie jesteście - artystami czy projektantami-architektami?

SL: Etykietki to problem wszystkich twórców. Jesteśmy otwarci na wszystko, ale nie pracujemy na zamówienie.

DB: Działamy w chmurach kolejnych projektów, czasami musimy zawiesić jeden z nich, bo zaczęła się zima, do innych pomysłów wracamy po latach. Ale nie damy się ostemplować.

Jedną z waszych prac ktoś nazwał hołdem dla Bollywood. Szalejecie z kolorami, fakturą.

SL: Ktoś inny powiedział , że nasze projekty są barokowe

DB: ale praca ma być przede wszystkim świeża i lekka

SL: niech zachwyca jak akrobacje w cyrku.

DB: Pokazujemy tylko wersję ostateczną , żadnych bebechów, żadnych migawek „z kuchni”.

Czyste piękno.

DB: Tak. I potem dopiero zastanawiasz się: „Jak to było możliwe?”.

SL: W Szwajcarii jest pewien artysta, który tworzy obrazy, wbijając w płótno malutkie gwoździe. Realizuje jeden obraz rocznie. Kiedy oglądasz jego dzieło, zachwycasz się nim, ale jednocześnie myślisz: „O Boże, on to robił cały rok, biedaczysko”. Nie chcemy, by ludzie zastanawiali się nad tym, co kryje się za kulisami danego projektu, jak przebiegała jego realizacja - nie chcemy rozpraszać pierwszego wrażenia.

Jesteście zupełnie démodé. Odwracacie uwagę od siebie. Niewielu współczesnych artystów tak robi.

DB: W wielu przypadkach sztuka prowadzi prosto do artysty. To czasami może być interesujące

SL: Ale tylko czasami (śmiech)

_______

Sabina Lang (ur. 1972, Berno) i Daniel Baumann (ur. 1967, San Francisco) jako kolektyw artystyczny Lang/Baumann (znani także jako L/B) działają od 1990 roku. Mieszkają i pracują w Burgdorf w Szwajcarii. Projekty duetu Lang/Baumann sytuują się na styku sztuki współczesnej i designu; czasem ocierają się o absurd i surrealizm, innym razem wydają się realizacją dziecięcych fantazji. Artyści posługują się prostymi zabiegami, które wywołują wielość skojarzeń, zwracając uwagę na nieoczywistość i niejednoznaczność zastanych sytuacji. Są autorami projektu Hotel Everland, będącego ziszczeniem ich marzenia o idealnym hotelu. Hotel ów został na półtora roku zainstalowany na dachu Palais de Tokyo w Paryżu i dzięki temu niezwykłemu usytuowaniu był w tym czasie prawdopodobnie jedynym w mieście hotelem z tak zachwycającym widokiem na wieżę Eiffla. Swoje projekty realizowali w galeriach, muzeach oraz w przestrzeni publicznej wielu miast świata: od Azji (Pekin, Tokio), przez Europę (Paryż , Lipsk, Berlin, Zurych, Budapeszt, Kijów) i Afrykę (Kapsztad), po Amerykę Północną (Nowy Jork, Los Angeles). W Polsce swoje prace pokazywali kilkukrotnie. W 2009 roku w Warszawie, w ramach festiwalu Wola Art, zrealizowali projekt Spielfield #5, czyli niecodzienne, bo umieszczone na środku stawu w parku Moczydło, boisko do gry w piłkę. W 2010 roku w Galerii Foksal stworzyli instalację ze złotych balonów - był a to wizualna refleksja na temat przestrzeni, związana z charakterem samej galerii. W 2011 roku propozycja rewitalizacji fragmentu przestrzeni miejskiej ich autorstwa była prezentowana w ramach wystawy pokonkursowej IV edycji Międzynarodowego Konkursu „Galeria Zewnętrzna Miasta Gdańska”. W tym samym roku w Muzeum Współczesnym we Wrocławiu zrealizowali instalację przestrzenną o charakterze użytkowym pt. Beautiful Tube, czyli futurystyczno-kubistyczną aranżację wnętrza muzealnej klubokawiarni. www.langbaumann.com

Sabina Lang i Daniel Baumann przebywali w Polsce w ramach Programu Rezydencyjnego Domu Kereta, organizowanego przez Fundację Polskiej Sztuki Nowoczesnej. Dofinansowano ze środków: miasto stołeczne Warszawa. Wsparcie: Instytut Adama Mickiewicza.

Skomentuj:

Sabina Lang i Daniele Baumann. Artyści z głową w chmurach [WYWIAD]