Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Stararchitekci projektują za darmo!

wolf

Najsłynniejsi architekci są zarazem najdrożsi. Jednak dla organizacji budującej ośrodki pomocy dla osób chorych na raka - Maggie`s Cancer Center - zrezygnowali ze swoich sowitych wynagrodzeń. Dotychczas powstały już centra projektu Zahy Hadid, Richarda Rogersa i Franka Gehry`ego, w planach są m.in. od Rema Koolhaasa. Mamy do czynienia z narodzinami starfilantropów?

Sześć centrów Maggie`s Cancer Center już powstało, pięć w szkockich miastach i jedno w Londynie. Każde jest unikatowym egzemplarzem sygnowanym przez innego architekta, od uznanych biur jak Page\Park z Glasgow czy Richard Murphy z Edynburga aż po gwiazdy takie jak Frank Gehry, Zaha Hadid czy Richard Rogers. Kolejne sześć centrów zostało ostatnio zaprezentowanych publicznie - tym razem powstaną w angielskich i walijskich miastach, wśród projektantów pojawią się takie nazwiska jak Rem Koolhaas, Foreign Office Architects, Piers Gough i Sir Richard MacCormack. Każde centrum staje na terenie szpitala, w którym znajduje się duży oddział onkologiczny, ale budynki stanowią niezależny obiekt.

Centra nazwano imieniem jej inicjatorki, Maggie Keswick, która po otrzymaniu diagnozy, że jest nieuleczalnie chora na raka, po chwili zreflektowała się, w jak okropnej przestrzeni przyszło jej dowiedzieć się o nadchodzącej śmierci. Także miejsca, w których potem przyszło się jej leczyć, jak mówiła, nie napawały optymizmem: "Okropne światło jarzeniowe, pomieszczenia bez widoku na zewnętrz, niewygodne meble, puste i szare ściany - wszystko to przyczynia się do fizycznego i psychicznego osłabienia. Pacjenci, którzy przybywają relatywnie pełni nadziei, po przebywaniu w takim otoczeniu tracą siły".

Uważała, że dla osób chorych na raka jest potrzebne centrum na działania, dla których brakuje miejsca w zwykłych szpitalach, gdzie ludzie mogliby dzielić się swoimi obawami i nadzieją, gdzie otrzymaliby wsparcie i towarzystwo, gdzie mogliby miło spędzać czas. Chorzy na raka potrzebują często pomocy w sprawach codziennych, taki jak zakup peruki, gdy tracą włosy po ciężkiej chemoterapii czy zdobycie pożyczki na kosztowne leczenie. Maggie`s Center stworzyło formalną i nieformalną sieć pomocową.

Maggie Keswick była projektantką krajobrazku i pisarką, jednak nie udałoby się jej zrealizować swojego pomysłu, gdyby nie wsparcie męża - Charlesa Jencksa, jednego z najsłynniejszych żyjących krytyków architektury i pisarzy, mającego olbrzymie wpływy i kontakty w świecie stararchitektów. To właśnie jemu udało się przekonać do idei swojej żony największych architektów, by projektowali budynki dla fundacji bez wynagrodzenia.

Idea centrów jest stale rozwijana, wielokrotnie już przerosła oczekiwania i marzenia jej fundatorki, która ostatecznie przegrała walkę z rakiem i nie doczekała się realizacji pierwszego ośrodka, zmarła w 1995 roku na rok przed otwarciem pilotażowego centrum w Edynburgu. Dziś inicjatywa Maggie wspierana jest przez wpływowych polityków i artystów, a ostatnio nawet przez Michelle Obamę, pierwszą damę Ameryki.

Już na wejściu do któregokolwiek z centrów uderza siła idei Maggie Keswick. Są to zazwyczaj przestronne budynki wypełnione światłem, w których panuje domowa atmosfera, z eklektycznym i pstrokatym doborem mebli oraz dzieł sztuki, tak by jak najmniej kojarzyły się z powtarzalnym i sterylnym wyposażeniem szpitalnym.

Budynki często zatopione są w parkach, bądź ogrodach, w Dundee budynek ma nawet otwarcie na rzekę Tay. W Centrach Maggie nie ma nawet recepcji, za to jest duży salon z kuchnią. Nikt nie nosi tam uniformów, przez co trudno odróżnić, kto jest personelem, kto pacjentem, a kto tylko odwiedzającym. Jak mawia Jencks, który jest znany ze słowotwórczych skłonności, w ośrodku panuje "kuchennizm", a sam budynek jest "hybrydą". Bo jak mówi krytyk: "To dom, który nie jest domem, kolektywny szpital, który nie stanowi żadnej instytucji, kościół, ale bez religii i dogmatów, galeria sztuki, w której nie ma jednak atmosfery muzeum".

Piernikowa chatka od Gehry`ego

Jednym z przyjaciół pary pisarzy był Frank Gehry, który zrealizował jedno z pierwszych centrów Maggie`s, w szkockim Dundee, przy szpitalu Ninewells Hospital. Budynek jest szczególny z kilku względów - to bowiem pierwsza realizacja słynnego architekta na terenie Wielkiej Brytanii. Ukończony w 2003 roku stanął na zielonym wzgórzu w pewnej odległości od głównego kompleksu szpitala. Jego biała bryła z okrągłą wieżą w środku wygląda trochę jak piernikowa chatka. Wieża dla Gehry`ego miała być rodzajem latarni, która przyciąga ludzi do budynku.

W tym obiekcie architekt wrócił do korzeni swojej architektury, jeszcze sprzed okresu Muzeum Guggenheima w Bilbao, centrum ma w sobie coś z jego wczesnych, kalifornijskich domów. Najważniejszym elementem budynku jest pofalowany dach, który od środka jest widoczny w pomieszczeniach, odsłaniając tam swoją ciepłą konstrukcję z sosnowego drewna, od zewnątrz natomiast jest pokryty nierdzewną stalą. Dach ma silnie wysunięte okapy, każda jego połać ma inny kształt i nachylenie. Podobno w dachu architekt zaklął swoje wyobrażenie o kobietach noszących chusty na głowach jak z obrazów Vermeera, malarza, którego wyjątkowo ceniła Maggie Keswick.

W środku budynku panuje domowa atmosfera, dominuje duża kuchnia ze sporym stołem. Całe wyposażenie obiektu wykonane jest ze sklejki. Pokój terapii ma olbrzymie przeszklenia z widokiem na zielony trawnik . W wieży znajduje się okrągła biblioteka, nad nią zaś powstał intymny pokój, gdzie można odetchnąć i uspokoić się, bowiem pomieszczenie ma duży świetlik oraz okno, z którego można podziwiać krajobraz i płynącą w dole rzekę Tay.

Gehry za swój projekt nie wziął ani grosza. A na otwarciu budynku odsłonił swoje emocjonalne podejście do tego wyjątkowego projektu: "To bardzo trudne dla ludzi zmagać się z taką chorobą, dlatego chciałem stworzyć budynek, który będzie spokojny i kojący, zarazem stanowiący mój hołd dla Maggie. Myślę, że to zapraszający budynek, że ludzie będą chcieli wejść do jego środka i spędzić w nim czas. I mam nadzieję, że choć w jakimś małym stopniu przyczyni się do odzyskania przez chorych wigoru i radości życia".

Maska Lorda Vadera od Zahy

W grudniu 2006 roku otwarto Maggie's Centre w Fife, przy szpitalu Victoria Hospital w Kirkcaldy, to projekt Zahy Hadid. Co ciekawe to pierwsza realizacja najsłynniejszej architektki świata na terenie Wielkiej Brytanii, choć swoją londyńską pracownię prowadzi od przeszło 25 lat! Zaha miała wielkiego pecha, wszystkie jej projekty zostawały zawsze odrzucane w jej drugiej ojczyźnie. Przypomnijmy Hadidto Irakijka, ale ukończyła londyńską Architectural Association School.

Jej budynek ze wszystkich centrów Maggie`s wywołał najwięcej kontrowersji. Nie jest to bowiem na pierwszy rzut oka przytulny domek, ale agresywna, mocna bryła. Niektórzy krytycy zarzucili Hadid, że przy takim temacie nie poskromiła trochę swojego stylu. Pojawiły się nawet głosy, że czarny budynek wygląda jak niewidziane bombowce albo maska Lorda Vadera.

Jednak wbrew tym opiniom budynek jest jednym z ciekawszych projektów Zahy. Tworzy go jedna powyginana płaszczyzna, która biegnie od parkingu załamuje się tworząc ścianę, potem dach, potem znów stanowi przeciwną ścianę i przechodzi w taras znajdujący się na tyłach budynku. Płaszczyzna wykonana jest z czarnej okładziny, którą zastosowano także na dachu. Jedynie wypełnienie tego ?rulonu? stanowią dwie dodatkowe szklane ściany.

Wnętrze jest praktycznie jednoprzestrzenne. Wchodzący od północy widzą przeciwną, przeszkloną południową ścianę wychodzącą na urwisko i taras zawieszony nad doliną. W środku nie ma żadnych kolumn, w centrum jest kuchnia, a pozostałe funkcje stanowią aneksy, które można wyizolować przez przesuwne drzwi. Wbrew temu co budynek pokazywał na zewnątrz - w środku jest jasny i słoneczny. Oprócz wspomnianych szklanych ścian światło wpada też przez trójkątne świetliki, którymi przepruto dach oraz czarne elewacje.

Pomarańczowa rapsodia od Rogersa

W Londynie projekt Maggie's Centre opracowało biuro słynnego Richarda Rogersa, autora między innymi słynnej londyńskiej siedziby Lloyd`s czy olbrzymiego Millenium Dome. Budynek powstał w zachodniej części metropolii, przy Charing Cross Hospital. Otwarto go w kwietniu 2008 roku

Centrum otrzymało formę niewielkiego prostopadłościennego pawilonu w ostrym pomarańczowym kolorze z lekkim stalowym dachem, który zdaje się lewitować nad bryłą budynku, ponieważ miedzy nim a ścianami pozostawiono spory pas szkła. To właśnie ten górny świetlik na wysokości pierwszego piętra oraz otwory w dachu są głównym źródłem światła w budynku. Sączy się ono z góry poprzez otwory w stropach aż na parter.

W budynku panuje jak we wszystkich centrach atmosfera przytulności i ciepła, wszystko dzięki drewnianym meblom i jasnym kolorom, całość dopełniają klasyki designu w postaci krzeseł i foteli Alvara Aalto. W centrum znajduje się wysoka na dwie kondygnacje kuchnia , którą otaczają trzy pokoje dzienne. Te mogą służyć do wypoczynku, a po odsunięciu na bok lekkich mebli szybko można je przeobrazić w salki do ćwiczeń albo sale seminaryjne. W budynku znajduje się też biblioteka oraz kilka bardziej prywatnych pokoi.

Budynek stanął przy ruchliwym narożniku ulicy Fulham Palace Road, dlatego od drogi osłania go wysoki mur, podobnie jak elewacje w ożywczo pomarańczowym kolorze, który ma nastrajać optymistycznie użytkowników i dawać im zastrzyk nowej energii. Wokół obiektu powstały zaciszne dziedzińce z dużą ilością zieleni, dzięki którym podopieczni w centrum Londynu mogą zaznać spokoju i cieszyć się z kontaktu z naturą.

Projekt Rogers Stirk Harbour + Partners otrzymał najważniejsze brytyjskie wyróżnienia architektoniczne, w maju 2009 roku zdobył nagrodę RIBA , a w październiku obiekt nagrodzono Stirling Prize. Uhonorowani architekci wygrane 20 tys. funtów przekazali na działalność centrów Maggie`s.

Stararchitekci jak lekarstwo?

Niektórzy zarzucają organizacji Maggie`s Cancer Center, że stawia na budynki, które wyglądają jakby były budowane na wystawę EXPO, że są zbyt spektakularne. Czy naprawdę ekstrawagancka forma ma sprzyjać walce z rakiem? Czy może chorzy na raka to statystycznie najczęściej ludzie lubujący się w nowoczesnej architekturze, artyści, krytycy, historycy sztuki?

Prawda jak zwykle okazuje się bardziej prozaiczna - po prostu stararchitekci zapewniają fundacji stały rozgłos, a bez obecności w mediach organizacja non-profit nie mogłaby dotrzeć do potencjalnych darczyńców i sponsorów. Takie nazwiska jak Hadid czy Gehryto po prostu najlepszy chwyt marketingowy. I jak widać skuteczny, z roku na rok powstaje coraz więcej centrów, w planach są też kolejne już poza Wielką Brytanią: w Barcelonie i Hongkongu.

Sam Jencks stanął w obronie idei swojej zmarłej żony, napisał na ten temat książkę "The Architecture of hope", czyli architektura nadziei, w której przedstawia szczegółowo budynki Maggie`s Cancer Center. Poddaje tam krytyce współczesne szpitale, które uległy takiemu stechnicyzowaniu, że zagubiły gdzieś swoją humanitarność. Dziś przy projektowaniu ośrodków zdrowia liczą się tylko normy, wydajność i technika, zapomina się o człowieku.

"Architektura nie może zastąpić leczenia raka, ale może umilić życie chorym, może nawet dać im chęć do życia, do dalszej walki z chorobą? - przekonuje Jencks. I dodaje: ?Zresztą projekty stararchitektów przynoszą dwie korzyści: nie tylko ułatwiają nam pozyskiwanie funduszy i rozpropagowanie naszej idei, ale dają nam w końcowym efekcie świetne budynki, które przetrwają przez lata. Aż dziwię się że inne organizacje nie wpadły na podobny pomysł wcześniej".

    Więcej o:

Skomentuj:

Stararchitekci projektują za darmo!