Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

MPP: "Dorabiamy budynki"

nobo

Zbigniew Maćków, główny projektant i założyciel jednego z wybitniejszych wrocławskich biur architektonicznych - Maćków Pracownia Projektów opowiada o wyzwaniach zawodu architekta i inspiracjach przy projektowaniu wrocławskiej Renomy. Już 4 czerwca architekt będzie gościem kolejnej edycji POLSKIEJ BRYŁY.

Działają już blisko 15 lat, tworząc obecnie grupę liczącą ok. 50 architektów - bardzo zdolnych, młodych ludzi, aktywnych i otwartych na nowe wyzwania. Architekci często zapraszani są do udziału w imprezach około-architektonicznych: warsztaty w szkołach, happeningi czy różnego rodzaju akcje w mieście, jak chociażby zeszłoroczna Akcja Kreacja.

Mają na koncie wiele znakomitych realizacji, jak: Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii UWr (2002), centrum handlowe Faktory Outlet we Wrocławiu (2004) czy dopiero co ukończony dom towarowy Renoma (dawny Wertheim) we Wrocławiu. Pracownia może się też pochwalić licznymi nagrodami i wyróżnieniami w konkursach: pierwsza nagroda za V Liceum Ogólnokształcące we Wrocławiu (2008), pierwsza nagroda za projekt wielofunkcyjnej Hali sportowej w Bytomiu (2007), pierwsza nagroda w konkursie na kampus DSWE DWP we Wrocławiu (2007), wyróżnienie za projekt stadionu miejskiego EURO 2012 we Wrocławiu (2007) i wiele innych.

Wasze projekty podobają się ludziom, na czym to polega? Jak można opisać w skrócie Waszą filozofię projektowania?

Generalnie to my nie "projektujemy inspiracyjnie". Nie wiem, czy to jest dobre określenie. Już to ostatnio mówiłem i będę powtarzał do znudzenia, ale trudno: my bardziej postrzegamy swoją rolę jako usługodawcy. Taki punkt jak dorabianie kluczy, tyle, że my "dorabiamy budynki". I najchętniej powiesiłbym nad drzwiami czerwoną tabliczkę, jakie od zawsze widywałem u rzemieślników, z inskrypcją: "zakład świadczy usługi dla ludności". My tak naprawdę rozwiązujemy problemy, tak bym to w skrócie nazwał. Parafrazując Philip Marlowe'a - problemy to nasza specjalność. Zawsze jest tak, że dostajemy temat i najpierw próbujemy go dogłębnie przeanalizować, a wrocławska Renoma jest tego świetnym przykładem. Bo co to znaczy - rozwiązywanie problemów? - przede wszystkim trzeba je zidentyfikować. To jest absolutnie najważniejszy moment każdego projektu, żeby trafnie zdiagnozować. Podobnie jak lekarz - przychodzi pacjent i coś go boli, ma gorączkę a lekarz zaczyna go badać w każdym miejscu, nawet w tym, w którym go nie boli. Ja się na tym nie znam, ale tak sobie to wyobrażam. Więc my też "obmacujemy" sprawę i przez pierwsze tygodnie lub przez pierwsze godziny (zależy ile mamy czasu), próbujemy zdiagnozować, jaki jest prawdziwy problem w zadaniu, którego się podjęliśmy.

Wielu z niecierpliwością czekało na otwarcie odrestaurowanego i rozbudowanego Domu Towarowego Renoma we Wrocławiu. Co było główną inspiracją tego projektu?

Inspiracje tak naprawdę nie są dla nas w projektowaniu najważniejsze. Tak jak wspomniałem, najważniejsze jest zidentyfikowanie problemów, nazwanie ich i wybór właściwych narzędzi do ich rozwiązania. A inspiracje są pomocne w wyszukiwaniu i doborze tychże narzędzi. I mogą być bardzo różne: widziany wczoraj film, zdjęcie, jakiś inny projekt, cokolwiek - w naszym przypadku najczęściej rozmowa, dyskusja, rzucone hasło ... W przypadku rozbudowy Renomy inspiracją tak naprawdę była dynamika. Dynamika która już tu była, którą Ci faceci mieli zakonotowaną w swoich głowach 80 lat temu. Myśmy ją tylko musieli z powrotem jakby wyłuskać z tego projektu. Doprawdy niesamowita dynamika jest w tych modernistycznych budynkach - one niemalże odjeżdżają z kartki.

Projekt był połączony z renowacją zabytkowego gmachu. Jakie były największe trudności projektowe?

W Renomie największym problemem było po pierwsze nawiązanie - słowo wyświechtane absolutnie, ale w tym przypadku ważne. A po drugie - plan miejscowy. Zawsze się mówi, że plan jest ważny, ale w tym przypadku był niezwykle istotny. Wszystkie budynki wokół są budynkami dosyć drobnymi, o wąskich traktach, a my umieszczamy tu chałupę 10 razy większą od każdej otaczającej ją. I tu pojawił się problem skali i dostosowania do przyległych kamienic.
Kiedy mieliśmy zidentyfikowane te trzy zasadnicze problemy, to wtedy tak naprawdę przyszedł moment na szukanie rozwiązań. Koncepcji było kilkanaście, w tym wytypowanych 5 głównych. Zawsze jest tak, że mamy ich kilka, z których poprzez wielodniowe dyskusje wybieramy jedną, najlepiej i najtrafniej rozwiązującą wszystkie problemy. Tu sukcesem okazało się wyczarowanie zaklętej dynamiki budynku. Stopniowe odginanie się gzymsów to zabieg, który rozwiązał wszystkie trzy problemy.

Ideę projektu doskonale obrazuje film "Pas de deux" Normana McLarena. Działając na zupełnie innej płaszczyźnie twórczej, w filmie z 1968 roku posłużono się podobnymi formami plastycznymi.

Największe dotychczasowe wyzwanie projektowe?

Wyzwaniem jest każdy bieżący projekt, teraz na pewno Renoma. To nie jest nasz największy projekt, ale najbardziej skomplikowany, najbardziej pochłaniający czas i myślenie - sześć lat życia jakby nie patrzeć.

Czy zdarza się Wam podążać za nowinkami zza granicy?

To jest trudne pytanie. Na pewno nie podążamy epatując w projektach modnymi trickami, czy jakimiś rozwiązaniami. Natomiast bardzo intensywnie studiujemy to, co się robi za granicą i analizujemy to na wielu poziomach. Ale nie po to, żeby żywcem kopiować rozwiązania, tylko żeby patrzeć i uczyć się jak inni rozwiązali konkretne problemy, w konkretnych realiach (kontekście, budżecie, czasie, itp.).

Dlatego każdy z nas ogląda czasopisma, czyta. Każdy z nas jeździ sam na wycieczki architektoniczne. Ale takie czysto architektoniczne, że jedzie się na 4 dni, lista 120-140 obiektów w kilku miastach, po 14 godzin z aparatem w jednym mieście, w drugim, trzecim... Po 4 dniach nie ma się na nic ochoty ani siły, człowiek jest wypruty, wymiotuje architekturą... Oprócz tego staramy się też jako pracownia minimum raz czy dwa w roku pojechać razem na taka wycieczkę.

Staramy się prowadzić cały taki program, na który składają się właśnie wycieczki architektoniczne, seminaria piątkowe, udział w konkursach, które robimy z zasady - czy mamy na to pieniądze, czy mamy czas czy nie. To jest też udział w działaniach około-architektonicznych, w różnego rodzaju akcjach w mieście, jak warsztaty w szkole, udział w Akcji Kreacji czy też w happeningach. Niestety, w tym zawodzie szkoła daje około 10% minimum niezbędnej wiedzy - resztę trzeba sobie wyszarpać samemu.
Pomimo, że jesteśmy już dawno po szkole, cały czas próbujemy zachować pewną higienę, taką nazwijmy to intelektualną. Żeby w potoku codziennych spraw po prostu nie zramoleć umysłowo, nie zdziadzieć, nie zacząć myśleć pod tytułem: koncepcja, faktura, projekt budowlany, pozwolenie na budowę, protokół... Bo z tego zaczyna się składać nasze codzienne życie: zestawienia okien, stali, wizyty na budowie, dyskusja z instalatorami i tak dalej.

Jak ocenia Pan nową architekturę powstającą we Wrocławiu? Czy rozbudowa miasta zmierza
w dobrym kierunku?

W architekturze we Wrocławiu według mnie nastąpiła dosyć spora zmiana około roku 2002 - 2003 wraz z nowym podejściem do tego, żeby wyłaniać najlepsze projekty w drodze konkursów. To była zmiana zasadnicza. Działam we Wrocławiu już 15 lat i pamiętam, że konkurs to było święto. Najpierw czekało się 2 lata na konkurs - o nim się mówiło, tym się żyło. W końcu go ogłosili - człowiek zrobił projekt, przegrał i znowu 2 lata nie było konkursu. W tej chwili rocznie we Wrocławiu jest ogłaszanych około 10-12 konkursów. Nie mamy czasu żeby wszystkie zrobić.

Architektura jako taka charakteryzuje się dość dużym bezwładem. To nie jest tak, jak w produkcji filmowej, że proces od zasiania do plonów, jest roczny, czy półtoraroczny. W architekturze się tak nie da. Cykl powstawania dobrego budynku, od momentu idei do samej realizacji, to są średnio 4 lata i to jest bardzo szybki okres. Na taki cykl składa się organizacja konkursu, potem sam konkurs, zrobienie projektu z pozwoleniami, z projektem wykonawczym itd, przetarg, w końcu budowa. W związku z tym przełom, kiedy nagle wysypały się masowo konkursy pokazuje, że właśnie w 2008 roku te budynki zaczynają rosnąć. Konkurs jest najlepszą metodą na wyłonienie dobrej architektury.

Macie swoje ulubione wrocławskie Bryły?

Z tych współczesnych na pewno Europeum przy ul. Kazimierza Wielkiego. Uważam, że dobrze się komponuje i dobrze starzeje. Zintegrowane Centrum Studenckie czyli Serowiec to też bardzo udana architektura. Natomiast moje naprawdę ulubione budynki to jednak te pochodzące z lat 60-tych. Według mnie to nadal najlepsze budynki we Wrocławiu. Obiekty Chemii , Matematyki, Zoologii autorstwa Barskich, Zeto Tarnawskich, czy galeriowiec przy ul. Kołłątaja pani Grabowskiej-Hawrylak, to nadal mimo upływu połowy dekady absolutnie najpiękniejsze bryły. A absolutnie numer jeden w tym mieście jest audytorium Chemii Barskiego - uważam, że to jest budynek ponad wszelkimi budynkami, rewelacyjnie skomponowany i genialnie ustawiony. Szkoda, że władze Uniwersytetu nie zdają sobie sprawy z tego co posiadają i pozwalają na taką jego dewastację.

Gdyby mógł Pan coś zmienić we Wrocławiu, co by to było?

Na pewno postawiłbym na komunikację. Atrybutem nowoczesnego miasta, miasta w którym się dobrze żyje, na wysokim poziomie jest komunikacja publiczna. Nie komunikacja jako taka, tylko komunikacja publiczna. Najlepszym miastem, przynajmniej z tych które zjeździłem, jest Barcelona . Tam wszystko jest tak niesamowicie spięte - szybki tramwaj z autobusami, z metrem, nawet z kolejkami na linie. Podobnie Mediolan - to są świetnie skomunikowane miasta, w których z jednego końca na drugi przejeżdża się w 20minut, bez żadnych korków, w czystym, pachnącym wagonie, z klimatyzacją, gdzie można spokojnie poczytać książkę...

Nad czym obecnie pracujecie?

Przede wszystkim kończymy Renomę. Równolegle też budujemy Halę Sportową w Bytomiu , a we Wrocławiu: biurowiec dla Volvo, zespół mieszkaniowy Angel-Wings i zaczynamy nasz apartamentowiec przy Rondzie Powstańców Śląskich. A z ?desek" schodzi nam właśnie projekt V Liceum Ogólnokształcącego i dwa bardzo interesujące zespoły biurowe.

    Więcej o:

Skomentuj:

MPP: "Dorabiamy budynki"