Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Niebotyki: sny o potędze

wolf

O tym że w międzywojniu drapacze chmur rozpaliły wyobraźnie wielu architektów i inwestorów w całej Polsce świadczą liczne konkursy. Jednym z najgłośniejszych był ten na budowę siedziby PKO w Poznaniu. Wzięły w nim udział największe ówczesne sławy architektury, do realizacji wybrano pracę Jadwigi Dobrzyńskiej i Zygmunta Łobody. Niestety wojna przerwała wszelkie eksperymenty na tym polu...

O tym że w międzywojniu drapacze chmur rozpaliły wyobraźnie wielu architektów i inwestorów w całej Polsce świadczą liczne konkursy na ich budowę. Jednym z najgłośniejszych był ten na budowę siedziby PKO w Poznaniu. Ogłoszony w 1934 roku sugerował wypełnienie działki przy placu Wolności gmachem, który stanie się jego głównym akcentem i czynnikiem reklamowo-propagandowym działalności PKO.

W większości nadesłane projekty wystrzeliwały w górę znacznie wyżej niż było to konieczne, gdyż inwestor nie planował aż tak dużej kubatury. Jednak architektów biorących udział w konkursie poniosła wówczas moda na drapacze chmur, w tym czasie oddano przecież do użytku aż dwa z nich - w Katowicach i Warszawie.

Juliusz Żórawski ze Zbigniewem Pugetem przedstawili propozycję wieżowca na planie krzyża, a Zbigniew Karpiński z zespołem zaprezentowali najbardziej przeszkloną kubaturę. Ostatecznie do realizacji wybrano wyróżnioną pracę Jadwigi Dobrzyńskiej i Zygmunta Łobody, najbardziej uspokojony i najmniej szalony z nadesłanych projektów. Zamiast strzelistego drapacza chmur projektanci poprzestali na 12 kondygnacjach, kubiczną bryłę urozmaicały jedynie balkony.

Niestety wojna przerwała wszelkie eksperymenty na polu wysokościowców, a już w nowej rzeczywistości ograniczały je wpierw wymogi dostosowania się do założeń socrealizmu, a potem wieczne braki materiałów i ogólne zacofanie gospodarcze kraju. W końcu w PRL-u spełniło się marzenie przedwojennych modernistów - cały kraj wypełnił las wieżowców. Nie były to jednak szklane wieże z luksusowymi apartamentami, a betonowe molochy mrówkowców z maleńkimi mieszkaniami. Sen architektów z międzywojnia przerodził się w koszmar blokowisk.

Jednak jeszcze w międzywojniu drapacze chmur działały na masową wyobraźnię Polaków. Świadczą o tym słowa ówczesnego szlagieru jednego z kabaretów, który nuciła cała Polska: ?gdy cię swędzi, gdzie nie trzeba, masz pod ręką drapacz nieba, drap się z dołu, drap się z góry, aż odrapiesz się ze skóry?.

W tekście wykorzystano materiały i informacje z książki Hanny Faryny-Paszkiewicz "Geometria wyobraźni. Szkice o architekturze dwudziestolecia międzywojennego", wydawnictwo słowa/obraz terytoria, Gdańsk 2003 (Rozdział "Pierwsze polskie wieżowce")

    Więcej o:

Skomentuj:

Niebotyki: sny o potędze