Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Tropiciele Makabrył: Gołębiewski w Karpaczu

wolf

Hotel Gołębiewski to synonim luksusu lat 90., wtedy weekend spędzony w Mikołajkach był oznaką bogactwa. Dziś ten budynek jak i kolejne tej sieci - to symbole kiczu i tandety. Niestety nie przeminęły jak moda sprzed dekady na disco-polo. Gołębiewski dalej stawia swoje molochy. Tym razem jego hotel zdominował swoim cielskiem malowniczy Karpacz.

Na dniach w leżącym u stóp Śnieżki Karpaczu swoje podwoje otworzy kolejny Hotel Gołębiewski, czwarty już z kolei, którego inwestorem jest Tadeusz Gołębiewski, jeden z najbogatszych Polaków. Trzy pozostałe - w Białymstoku, Mikołajkach i Wiśle - funkcjonują już od kilku lat. Z hotelem w Karpaczu łączą je ogromne rozmiary. W nowym obiekcie o powierzchni ponad 116 tysięcy m kw. z łatwością zmieściłoby się 12 boisk piłkarskich.

Ten gigant będzie liczył 880 pokojów, 18 apartamentów i 32 sale konferencyjne. Jak w pozostałych obiektach tej polskiej sieci będą też baseny, sauny, sale fitness, centrum odnowy biologicznej, sala gier, kręgielnia i dyskoteki. W Karpaczu będzie nawet lodowisko.

Czy nowa inwestycja Tadeusza Gołębiewskiego wpisze się w 5-tysięczny Karpacz? Trudno przewidzieć skutki powstania tak wielkiego hotelu. Będzie mógł w sumie pomieścić ponad 1200 gości hotelowych, nie licząc uczestników jednodniowych konferencji, dla których przygotowano ponad dwa tysiące miejsc w salach konferencyjnych. Tak wielki napływ ludzi oznacza, że Karpacz może zostać zadeptany i rozjechany przez tysiące samochodów kierujących się do "Gołębia".

Jak zwykle w przypadku inwestycji tej sieci budynek hotelowy nie grzeszy nie tylko urodą, lecz choćby elementarnym wpisaniem krajobraz. To po prostu olbrzymi kloc, który zdominuje miasto i góry. Jego zwalista bryła przykryta jest dziesiątkami dachów, daszków, strzelistych hełmów kryjących niby-wieże, czy przeszklonych piramid, czyli gigantycznych świetlików dachowych. Architekci tego kuriozum właśnie przez wysokie dachy chcieli wpisać obiekt w regionalną architekturę, lecz cokolwiek by nie zrobili, nie ukryją faktu, że 8-kondygnaycjny moloch jest po prostu za duży i psuje krajobraz Karkonoszy.

Gołębiewski kontra ład przestrzenny

Na nic też łupek na pokryciu dachu hotelu w Karpaczu, o który tak walczył Wojciech Kapałczyński, kierownik jeleniogórskiego oddziału Służby Ochrony Zabytków. Ginie na tle olbrzymiego budynku.

Na alarm biją ekolodzy. - Skala całego przedsięwzięcia jest nieadekwatna do wielkości miejscowości - wyjaśnia Roland Kacperski, przewodniczący Koła Polskiego Klubu Ekologicznego w Szklarskiej Porębie. - Będzie to miało bardzo negatywne konsekwencje dla środowiska naturalnego. Już sama budowa hotelu wymagała przesadzenia drzew z terenu, na którym stanął obiekt. Ale były to tylko działania pozorne, żeby stworzyć wrażenie, że inwestor liczy się z naszym zdaniem. Żadna z roślin się nie przyjęła.

Równie negatywne opinie nowy hotel zebrał w środowisku architektów. Jeleniogórski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich po dokładnym przeanalizowaniu projektu obiektu doszedł do wniosku, że nie zgadza się on z lokalnym planem zagospodarowania przestrzennego i wystosował protest do inwestora. - Nasze zastrzeżenia nie zostały uwzględnione - mówi Wojciech Drajewicz, prezes oddziału SARP w Jeleniej Górze. - Obiekt nadal jest niezgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.

Protesty to stały element inwestycji Tadeusza Gołębiewskiego. W 1998 roku zaczął rozbudowę hotelu w Białymstoku, choć nie miał na to pozwolenia. Sąd nakazał rozbiórkę dobudowanego piętra, ale rzutki biznesmen od lat załatwia sobie o kolejnych wojewodów podlaskich zgodę na wstrzymanie rozbiórki.

W 2003 roku powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Cieszynie nie wydał mu pozwolenia na użytkowanie hotelu w Wiśle. Negatywną opinię Gołębiewski otrzymał też od straży pożarnej, która znalazła usterki w drzwiach na drogach ewakuacyjnych. Natomiast wojewoda śląski uznał, że uchybienia zagrażają zdrowiu oraz życiu gości i zakazał właścicielowi prowadzenia usług hotelarskich aż do czasu usunięcia usterek. Jednak pomimo zakazu, hotel cały czas przyjmował gości! Dopiero w 2005 roku obiekt formalnie dopuszczono do użytku, kiedy Gołębiewski zapłacił 187 tys. zł kary nałożonej przez nadzór budowlany.

Moloch pospolity

Skala degradacji krajobrazu przed kolejne inwestycje Gołębiewskiego jest zatrważająca. Niestety pokusa dla samorządów jest zbyt duża, by oprzeć się magii hoteli tej sieci. Duże inwestycje hotelowe wiążą się z napływem tysięcy nowych gości, którzy rozkręcają całą okoliczną koniunkturę. Goście Gołębiewskiego korzystają przecież z miejscowych atrakcji, restauracji, barów. Gołębiewski to często najpoważniejszy pracodawca dla maleńkich miejscowości turystycznych. W samym Karpaczu pracę znajdzie 500 pracowników.

Bogdan Malinowski, burmistrz Karpacza, przekonuje, że inwestycja Gołębiewskiego oznacza dla miasta sporą szansę na rozwój: - Po pierwsze, hotel Gołębiewski stworzy warunki pracy dla tysięcy młodych ludzi, którzy kształcą się w zakresie obsługi turystyki na Akademii Ekonomicznej w Jeleniej Górze i w Technikum Hotelarskim w Karpaczu. Po drugie, obiekt umożliwi zróżnicowanie oferty turystycznej i profilu gości, co może, przy ewentualnym załamaniu się rynku usług turystycznych, uchronić miasto przed poważnym kryzysem.

Trudno nie zgodzić się z tą argumentacja ekonomiczną. Jednak zapomina się o niewymiernych kosztach - zniszczeniu naturalnego krajobrazu Karkonoszy i tożsamości miasta, które zatraci swój kameralny charakter. Hotel Gołębiewski ze swoimi 652 pokojami w Mikołajkach, całkowicie przeobraził to mazurskie miasteczko, niszcząc jego sylwetę. Podobnie w Wiśle, hotel z 564 pokojami zdominował całkowicie stok Bukowej.

Niestety nic nie zapowiada, by cokolwiek miało zatrzymać dalszą ekspansję hoteli Gołębiewskich - zbyt przychylne są im pazerne władze lokalne, które upatrują w wielkich inwestycjach szansę na szybkie pieniądze. Niestety zapominają, że tego typu molochy odstraszają skutecznie tych świadomych turystów, którzy szukają kontaktu z naturą, a nie plastikiem rodem z Las Vegas.

Tadeusz Gołębiewski urasta dziś na króla polskiego kiczu hotelarskiego. Niewielu gości jego hoteli wie, że ich właściciel zbił majątek na produkcji paluszków i ciasteczek. Należy do niego Przedsiębiorstwo Przemysłu Cukierniczego Tago, które zatrudnia 450 osób i rocznie produkuje 17 tys. ton ciastek. Biznesmen na co dzień lata pomiędzy swoimi hotelami prywatnym eurocopterem wartym 2 mln euro.

Pierwszy hotel Gołębiewski powstał na początku lat 90. w Mikołajkach, gdy biznesmen zakupił i rozbudował stary pensjonat Turysta. Kolejne hotele Gołębiewski otworzył w Białymstoku i w Wiśle. Obiekt w Karpaczu to jego najnowsze "dzieło", niestety, pewnie nie ostatnie.

    Więcej o:

Skomentuj:

Tropiciele Makabrył: Gołębiewski w Karpaczu