Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Pocięli ją na kawałki i przetopili w hucie

red

Taki los spotkał zabytkową latarnię morską z Gdańska, która w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła ze swojego miejsca dwa tygodnie temu. Urokliwa budowla stała w porcie od 1843 roku.

To ogromna strata dla Gdańska, bo latarnia była unikatowa - jedyna taka na południowym wybrzeżu Bałtyku. Mimo to za jej zniszczenie nikt nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Obiekt nie był chroniony, bo nie został wpisany do rejestru zabytków, a Urząd Morski, który od kilku lat remontuje wejście do portu, miał zgodę na usunięcie latarni.

- Pozostaje jedynie żal, że nie udało się uratować tej latarni. Niewątpliwie zabrakło komuś wrażliwości. To była przecież bardzo fajna pamiątka, tego typu obiektów jest już przecież na świecie bardzo mało - mówi Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków w Gdańsku.

Andrzej Królikowski, dyrektor Urzędu Morskiego tłumaczy z kolei, że zgodę na usunięcie starej latarni i zastąpienie jej nową otrzymał od urzędu konserwatora. W decyzji nie sprecyzowano zaś, jak należy potraktować zabytek.

Brak latarni zdenerwował miłośników zabytków. - To zbrodnia. To była najstarsza z istniejących latarni w Gdańsku, najstarsza na południowym Bałtyku, prawdziwy zabytek techniki. Jej oświetlenie było niejednokrotnie modernizowane, ale żeliwny trzon pozostał w stu procentach oryginalny. Kilka lat temu była mowa o wpisaniu jej do rejestru zabytków. Nie wiem, na co czekał konserwator, ale wygląda na to, że u nas - jak zawsze - reaguje się dopiero, jak zabytek zostanie zniszczony - powiedział nam Aleksander Masłowski, przewodnik od wielu lat oprowadzającego wycieczki po Gdańsku.

Grzegorz Szaro

Czytaj więcej: trojmiasto.gazeta.pl

    Więcej o:

Skomentuj:

Pocięli ją na kawałki i przetopili w hucie