Dworzec Centralny - odkurzona ikona
O to dlaczego "święte kamyczki" powinny pozostać na Centralnym i czy dobry miejski design ma szansę zaistnieć w Warszawie pyta Agnieszka Kowalska. Rozmowa z Jerzym Porębskim z Towarzystwa Projektowego.
Czy Centralny to wasz najtrudniejszy projekt?
Prof. Jerzy Porębski*: Najtrudniejszy był chyba Miejski System Informacji. Ale na dworcu też nie brakuje problemów, głównie z koordynacją, PKP jest spółką bardzo rozczłonkowaną, no i mamy za niski budżet w stosunku do skali zaniedbań.
Co uda się zrobić?
- Przede wszystkim umyć ten dworzec, doczyścić. Wydobyć to, co świadczyło o jego strukturze i charakterze, podwyższając jednocześnie standard.
Wpuszczamy światło do głównej hali, pokazujemy jej strukturę, wprowadzamy nowe funkcje. Chcemy uwolnić podziemia od knajpek, bo tam nie ma odpowiednich warunków technicznych. Strefę jedzeniową urządzamy na antresoli.
Przez 30 lat użytkowania Centralnego potrzeby związane z takim miejscem jak dworzec bardzo się zmieniły. Wtedy mało kto myślał o osobach niepełnosprawnych, niewidzących, matkach z dziećmi, osobach starszych. Chcemy udostępnić dla nich ten dworzec.
Na ile się to uda?
- Uda się, antresole mają windy, są rampy, wypukłe linie dla niewidomych, oznakowania, ostrzeżenia, zmieniona jest cyrkulacja ruchu z peronów. Jednej rzeczy nie ma, o którą apelujemy od samego początku - ramp przy wyjściach z podziemi. Więc tylko przez halę główną niepełnosprawni mogą wydostać się z dworca. PKP miało to załatwić z miastem. Rampy nie są najlepszym rozwiązaniem, ale to już coś.
PKP z trudnością przychodzi myślenie o tym, że to nie jest tylko dworzec, ale bardzo ważny fragment miasta i że oni za tę część ścisłego centrum odpowiadają. Na przykład cały czas namawiamy ich, żeby urządzić na antresoli hotel kapsułowy. Bo w okolicy masz albo burdele albo bardzo drogie hotele. Pasażerowie mogliby wziąć prysznic i położyć się na chwilę, zamiast kimać na ławkach. Ale prezes widzi tam boiska do squasha. Traktuje dworzec nie jak budynek użyteczności publicznej, ale jak własność do przehandlowania.
Dlaczego tak upieracie się przy tych - jak nazywa je prezes PKP Jacek Prześluga - świętych kamyczkach na ścianach peronów?
- Po pierwsze zaprojektowano tu jakieś podziały, jakiś rytm, który chcieliśmy zachować. Poza tym, Arseniusz Romanowicz z premedytacją zastosował tu te płukane tynki. To nie był przypadek. Chodzi o to, że na takiej fakturze najmniej widać zabrudzenia. Gdyby tam były czyste tynki, to za chwilę byłyby czarne, nie do umycia.
Czy to była trafna decyzja, żeby remontować ten zaniedbany dworzec?
- Tak, ale stało się to za późno, remont jest za płytki, są bardzo krótkie terminy, warto jednak próbować. Były też oczywiście pomysły zburzenia go i wybudowania nad peronami biurowców. Dziś większość dworców to także centra handlowe. Trudno znaleźć alternatywę, ale nam zależało na tym, żeby chociaż wyraźnie wydzielić część komercyjną od tej dworcowej.
Czy dobry design może w ogóle zaistnieć w tak wielkiej metropolii jak Warszawa?
- Podzieliłem kiedyś projektowanie w mieście na kilka obszarów: działania strukturalne, lokalne i nieprzewidywalne. Strukturalne to jest właśnie coś takiego, co powinno obejmować całe miasto, żeby je uczytelnić. To jest system miejskiej informacji, struktura komunikacyjna: przystanki, ujednolicona kolorystyka autobusów i tramwajów.
Potem są projekty lokalne: zajmujemy się kwartałem, ulicą, tak jak Krakowskim Przedmieściem. Bo te fragmenty miasta są bardzo różne, każdy wymaga innego spojrzenia - to, co sprawdzi się na Muranowie, nie sprawdzi się na Saskiej Kępie. I trudno wszędzie ładować te same ławki, kioski, latarnie.
No i wreszcie są takie rzeczy, które świadczą o energii miasta, tj. Palma, Dotleniacz - nieprzewidywalne, na które musi być miejsce, bo to one wywołują najżywsze dyskusje o przestrzeni publicznej i budują wizerunek miasta. Na szczęście są coraz bardziej możliwe. Byłem kiedyś na zebraniu w sprawie Dotleniacza na pl. Grzybowskim i zdumiało mnie, jak mieszkańcy dojrzale się o nim wypowiadali.
A nad czym teraz pracujecie?
- Ruszyła budowa Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu, robimy tam wnętrza. Głównym projektantem był Stefan Kuryłowicz. Nie wiem, jak to teraz będzie
Rozmawiała Agnieszka Kowalska
Wywiad z Jerzym Porębskim czytaliście dzięki uprzejmości magazynu WAW
- Więcej o:
Modernizm międzywojenny w Polsce [TOP 10]
Osiedle Kwiatów Polskich w warszawskim Wawrze projektu RMK.A. Blacha na elewacjach była strzalem w dziesiątkę
Biblioteka Publiczna w Tuchowie projektu GK-Atelier. Tu nie ma nudy!
Rewitalizacja na rynku nieruchomości premium, czyli jak oddać hołd historii w zgodzie z aktualnymi trendami
Nowe biuro LUX MED w Warszawie z pijalnią wody mineralnej i ogromną lampą imitującą słońce
Warszawa: NOHO ONE na miejscu byłej fabryki Polfy. Koncepcja "High Ring" pracowni BBGK Architekci
Esencja na Dolnym Mieście w Gdańsku. Nawiązuje do przedwojennej, wielkomiejskiej kamienicy
Nowy Wełnowiec w Katowicach projektu JEMS Architekci. Na terenie dawnych Zakładów Metalurgicznych Silesia powstanie nowoczesna dzielnica