Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Spomeniki - nieznane perły modernizmu

Filip Springer

Dziś większość spomeników jest zaniedbana i zapomniana, stanowią kłopotliwe dziedzictwo, z którym nie wiadomo co zrobić. Gdyby powstały w innym miejscu i czasie już dawno uznano by je za wybitne dzieła światowej architektury.

Do dziś w krajach byłej Jugosławii stoją niezwykłe pomniki i obiekty memoratywne wzniesione przed laty przez komunistyczne władze.

Obiekt w Petrovej Gorze kazał wznieść sam Josip Broz Tito na pamiątkę znajdującego się tutaj w czasie wojny szpitala polowego i kryjówki jugosłowiańskich partyzantów. Pofalowana bryła wykonana z betonu i nierdzewnej stali stanęła tu w latach siedemdziesiątych i do dziś jest milczącym świadkiem burzliwej historii regionu. Na szczycie góry Gvozd wygląda całkowicie nierealnie, a przez to i obezwładniająco. Zdumienie budzi jedynie fakt, że teren dookoła jest zaniedbany, a metalowa elewacja obiektu zdekompletowana. Z tarasu widokowego umieszczonego w obiekcie nadal jednak roztacza się zapierający dech w piersiach widok.

Petrova Gora dziś znajduje się w Chorwacji, niedaleko granicy z Bośnią i Hercegowiną, jednak jeszcze nieco ponad dwadzieścia lat temu była częścią Socjalistycznej Federalnej Republiki Jugosławii i ważnym punktem na jugosłowiańskiej mapie pamięci. Zarówno Tito jak i pozostali komuniści zdawali sobie bowiem sprawę, na jakim gruncie budują nową ojczyznę. Bałkany przez całe wieki rozdzierane były narodowo - etnicznymi konfliktami i nawet utopijni komunistyczni myśliciele wiedzieli, że scalenie bałkańskiego kotła pod szyldem jednego państwa jest przedsięwzięciem co najmniej ryzykownym. Dowody słuszności ich obaw można było obserwować we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, a właściwie można do dziś patrząc na kuriozalną mapę półwyspu bałkańskiego.

Petrova Gora była pomnikiem, spomenikiem, mającym jednoczyć nowych Jugosłowian. Zlecając budowę takich obiektów tutejsi komuniści chcieli podkreślić wspólną walkę narodów jugosłowiańskich z nazistami, która stała się aktem założycielskim nowej socjalistycznej republiki. Dlatego też Petrova Gora nie jest odosobniona. Spomeniki powstawały jak Bałkany długie i szerokie. I przynajmniej część z nich powinna być dostrzeżona, gdyż reprezentują niespotykany wręcz architektoniczny smak.

A wszystko zaczęło się od pomnika upamiętniającego żydowski cmentarz w Belgradzie. Jego autorem jest Bogdan Bogdanovic, postać tyleż wybitna co niedoceniona. Urodził się w 1922 roku w artystowskiej rodzinie. W czasie wojny walczył w komunistycznej partyzantce przeciwko faszystom. W 1951 roku , krótko po tym jak odebrał swój dyplom wygrał konkurs na projekt pomnika żydowskich ofiar faszyzmu w Belgradzie. Radykalnie zignorował wszystkie dominujące wówczas trendy w socjalistycznej architekturze i zaprezentował bryłę, która dała mu uznanie i dalsze zlecenia.

Bogdanovic jest autorem dwudziestu spomeników na terenie krajów byłej Jugosławii, także tego w Petrovej Gorze. Na swoim koncie ma jednak także nieco bardziej rzeźbiarskie niż architektoniczne realizacje w Jasenovacu czy Tjentiste. Architekt zawsze zaprzeczał, jakoby jego obiekty miały jakiekolwiek polityczne przesłanie - a to właśnie te ideologiczne konotacje sprawiały, że jego prace były i są przez wielu niedoceniane. Krytycy architektury są jednak zgodni - realizacje Bogdanovica są ważnym elementem historii powojennej architektury w tej części Europy.

Nie tylko jednak Bogdanovic tworzył spomeniki. Pomnik Ilinden w Krusevie, sennym miasteczku w Macedonii wzniósł duet Jordan Grabulovski i Iskra Grabul. Górujący nad miastem obiekt memoratywny miał na celu upamiętnienie Powstania Ilinden z 1903 roku, które było pierwszym zrywem Macedończyków w walce o niepodległość. Zrywem dziesięciodniowym i niezwykle krwawym. Co jednak najważniejsze był to zryw przeciwko Imperium Tureckiemu niepodzielnie panującemu wtedy na Bałkanach. Komunistom to wystarczyło.

Na szczycie liczącego sobie 1320 metrów wzgórza wznoszącego się nad miastem zbudowano więc budynek, który jako żywo przypomina kulę mazza, średniowieczną broń używaną także na Bałkanach. Obiekt w całości wykonany jest z jasnego betonu i zaopatrzony jest w witrażowe otwory okienne. Całość otoczono 16 hektarowym obiektem parkowym, podróż na szczyt jest tu podróżą przez trudną macedońską historię. Pomnik Powstania Ilinden najlepiej jednak obserwować z przeciwległych wzgórz, wtedy traci swoje ideologiczne konotacje. Bryła obiektu znana jest wszystkim Macedończykom, także dlatego, że znalazła się na banknocie dziesięciodinarowym.

Dziś większość spomeników jest zaniedbana i zapomniana, stanowią kłopotliwe dziedzictwo, z którym nie wiadomo co zrobić. W latach 2006 -2007 ich śladem podążył belgijski fotograf Jan Kempenaers, który zbiór swoich fotografii wydał właśnie w albumie zatytułowanym „Spomenik. The End of History”. Rzecz jasna nie ma tu mowy o żadnym końcu historii obwieszczonym przez Fukuyamę. Bardziej chodzi historię, która skończyła się w tych konkretnych miejscach. Z chwilą, gdy przestały być politycznie użyteczne spomeniki stały się niechciane i niepotrzebne. Skończyła się ich historia, zaczęły więc wrastać w krajobraz. Z pozoru mogłoby się wydawać, że to im się nie przysłuży, że proces ten spowoduje, iż znikną. Dzieje się inaczej - na zdjęciach Kempenaersa podziwiamy tylko ich odartą z politycznych kontekstów formę. Dopiero teraz jest to tak naprawdę możliwe.

Skomentuj:

Spomeniki - nieznane perły modernizmu