Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

House H i schody donikąd

wolf

Kolejny dom japońskiego architekta Sou Fujimoto zachwyca, zadziwia i prowokuje do zastanowienia. Dlaczego w Japonii udaje się budować tak niezwykłe budynki, które swoim nowatorstwem i przede wszystkim odwagą pozostawiają w tyle resztę świata?

Domy japońskich projektantów często publikowane są na całym świecie, wśród nich ostatnio prym wiodą projekty Sou Fujimoto, jednego z najciekawszych przedstawicieli młodego pokolenia projektantów. Rok temu jego maleńki dom z drewnaFinal Wood House zdobył główną nagrodę w kategorii domów na World Architecture Festival w Barcelonie.

Jego najnowsza realizacja - House H w Tokio - to kolejny majstersztyk. Powstał w typowej, tokijskiej okolicy o niewyobrażalnej w Europie gęstości zabudowy. Kto wie, czy właśnie nie to olbrzymie nagromadzenie ludzi na niewielkim skrawku terenu, nie wymusza na japońskich architektach niecodzienne rozwiązania.

I w tym wypadku przed projektantem był problem pozornie nie do rozwiązania. Jak na małej, wąskiej działce zmieścić dom i dać namiastkę ogrodu, do tego znaleźć miejsce na garaż, basen, którego życzył sobie klient i tarasy na kwiaty pani domu.

Fujimoto postanowił całą dostępną działkę zabudowaćbetonowym archetypicznym wręcz blokiem z kwadratowymi oknami porozrzucanymi swobodnie po całej bryle. Wszystkie funkcje domu, łącznie z ogrodem, basenem, tarasami i garażem umieścił na różnych poziomach budynku.

Ściany dla Fujimoto tak naprawdę nie stanowią tradycyjnie pojmowanej przegrody. W jego projektach są one zarazem murem ogrodu, granicą przestrzeni publicznej domostw, balustradą tarasu. Nie tylko dzielą, ale zarazem otwierają dom na zewnątrz poprzez przemyślny system otworów. Perforowane są także wewnętrzne przegrody, dzięki czemu pomieszczenia komunikują się ze sobą, niewielkie pokoje zdają się wielokrotnie powiększać. Tak było w jego projekcie House N, tak jest teraz w House H.

We wnętrzu wszystkie ściany są białe, by wizualnie jeszcze bardziej zwiększyć wrażenie przestronności. Ściany mają różne funkcje. Na parterze wydzielają kawałek ulicy, tworząc miejsce postojowe dla samochodu. Od strony mieszkania otulają łazienkę z wbudowanym w podłogę niewielkim basenem. Wyżej ściany stanowią muru domu, a na ostatniej kondygnacji pełnią funkcję ogrodzenia podniebnego ogrodu, który ma takie same okna jak w pozostałej części domu, tyle że bez szyb.

W każdym pomieszczeniu ma się kontakt z pozostałymi częściami domostwa, nie tylko przez otwory w ścianach, ale i w stropach, które pokrywają szklane tafle. Przenikające się przestrzenie, widziane na różnych planach ściany - tworzą z prostego z pozoru domu - skomplikowaną łamigłówkę przestrzenną.

Te wrażenie potęgują schody, które w projekcie Fujimoto zyskały wymiar drewnianych rzeźb wstawionych w białe, purystyczne niczym muzealne sale wnętrza. W House H schodów jest bez liku, praktycznie w każdym pomieszczeniu jest ich jeden bieg, przy czym nie zawsze mają wyłącznie swój praktyczny wymiar.

W pokoju dziecka schody zawieszone nad pustką ponad kuchnią biegną donikąd. Urywają się przy wielkim oknie. Pusty gest? Raczej zabawa z ustalonymi schematami, która przecież w dziecięcym pokoju jest jak najbardziej na miejscu. Dla dziecka będzie to frajda, ale i sposobność do odkrywania percepcji przestrzeni. No i może sposób na walkę z lękiem wysokości.

Cały projekt zdaje się być na pograniczu pragmatyczności i irracjonalności, trochę jakby budynek się przyśnił, a nie został wyrysowany na desce kreślarskiej. Oprócz onirycznych schodów donikąd, są też schody do nieba. Na ostatniej kondygnacji drewniane stopnie przebijają strop, wystrzeliwują przez dach i kończą się małym spocznikiem. Można z niego podziwiać okoliczną panoramę, a nocą także gwiazdy.

House H to budynek, który na każdym kroku otwiera przed mieszkańcem widoki, na krajobraz zewnętrzny jak i wewnętrzny. Rozszerza europejską definicję domu jako twierdzy, na dom, który jest oknem na świat. To budynek, który oprócz przyziemnych funkcji dostarcza czegoś więcej, niesamowitych wrażeń przestrzennych, ale i pewną dozę tajemnicy.

Skomentuj:

House H i schody donikąd