Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

WuWA we Wrocławiu - wzorcowe, awangardowe osiedle z lat 20. XX wieku

wolf

Na świecie jest tylko 6 podobnych osiedli. Wszystkie powstały w międzywojniu, kiedy architekci wierzyli, że mogą udoskonalić nie tylko domy, ale i samego człowieka. Najsłynniejsze jest w Stuttgarcie, ale równie ciekawe, choć mniej znane znajduje się we Wrocławiu.

Jeśli interesujesz się architekturą, a Wrocław kojarzy Ci się tylko ze Starówką, Panoramą Racławicką, Ostrowem Tumskim, czy Halą Ludową - to znaczy, że nie znasz jednego z najciekawszych fragmentów tego miasta. Tuż obok Hali Stulecia autorstwa Maxa Berga wznosi się bowiem idealne, wzorcowe osiedle z końca lat 20. XX wieku, pełne pudełkowatych białych domów, a także bloków przypominających zagubione w zieleni transatlantyki

To osiedle WuWA, które nazwę zawdzięcza od niemieckich słów ?Wohnung und Werkraum" (Mieszkanie i miejsce pracy). Pod takim tytułem odbyła się we Wrocławiu głośna wystawa Werkbundu, czyli niemieckiej organizacji zrzeszającej architektów, artystów, rzemieślników i przemysłowców, która miała za cel połączyć wysiłki przemysłu i sztuki, by stworzyć lepsze otoczenie - domy, meble, akcesoria, sprzęty - dla nowoczesnego człowieka.

Maszyny do mieszkania

W okresie międzywojennym przed architektami stanęło nowe wyzwanie - po pierwszej wojnie światowej większość miast europejskich odczuwała olbrzymi głód mieszkaniowych. Do tego dochodził kryzys gospodarczy, który wymagał taniego i szybkiego budownictwa. Na szczęście pojawiły się nowe technologie w budownictwie oraz nowy prąd - zwany funkcjonalizmem, który uwalniał architekturę od balastu kosztownej dekoracji, a cały wysiłek skupiał na racjonalnym rozplanowaniu mieszkań, budynków w mieście, zgodnie z ówczesnym hasłem papieża modernizmu Le Corbusiera, że ?dom to maszyna do mieszkania", a każdy budynek mieszkalny powinien mieć dostęp do ?światła, przestrzeni i zieleni".

W poszukiwaniu nowych sposobów budowy domów i nowych formuł zamieszkania najwięcej do powiedzenia mieli Niemcy za sprawą prężnie działającego Werkbundu . Nie bez znaczenia był też fakt, że brak mieszkań i kryzys szczególnie dotknął właśnie ten kraj po przegraniu wojny.

Pierwszą próbą stworzenia osiedla nowego typu była wystawa Werkbundu w Stuttgarcie w 1927 roku, kiedy najlepsi architekci z Europy zaprojektowali domy na osiedlu na wzgórzu Weissenhof. Wśród projektantów byli m.in Ludwig Mies van der Rohe, Walter Gropius, Bruno Taut, Le Corbusier, a zaproponowane przez nich domy - rewolucyjne. Nic więc dziwnego, że wystawa odbiła się głośnym echem na całym świecie, choć architektom nie udało się jedno - zbudować tanich i dostępnych mieszkań. Eksperymentalne wille i domy wielorodzinne były po prostu bardzo kosztowne.

W ciągu następnych 5 lat Werkbund zorganizował wystawy w Brnie w 1928 roku, rok później w Karlsruhe, 1930 roku w Bazylei, w 1931 roku w Zurychu i rok później w Pradze oraz w Wiedniu. Żadna z późniejszych wystaw nie miała już takiego odzewu jak ta pierwsza. Lecz na szczególną uwagę zasługuje wystawa powstała z inicjatywy Śląskiego Oddziału Werkbundu we Wrocławiu w 1929 roku.

Na tle innych wystaw może ona pochwalić się największą różnorodnością typów mieszkań i domów - od jednorodzinnych luksusowych willi, przez domy szeregowe, wielorodzinne, aż po zupełnie prekursorskie domy-wspólnoty i domy dla osób samotnych.

Wystawa Werkbundu we Wrocławiu

Wystawa w Wrocławiu pojawiła się w odpowiednim momencie, od końca wojny miasto borykało się bowiem ogromnymi trudnościami mieszkaniowymi, było też jednym z najbardziej przeludnionych miast w Niemczech. W 1928 roku powiększono terytorium miasta włączając w jego granice okoliczne wsie, dając tym samym pole do popisu dla architektów.

I tak 15 czerwca 1929 rokuwe Wrocławiu otwarto wystawę "Wohnung und Werkraum", której zadaniem było przedstawienie nowego, taniego budownictwa, na które składały się małe i średnie mieszkania. W tym okresie w Niemczech pojawiły się pierwsze normy dotyczący minimalnych powierzchni mieszkań. W całym kraju dążono do oszczędności powierzchni, jednak nie kosztem wygody i zdrowia mieszkańców

Wrocławska wystawa miała być zamknięta 15 września 1929 roku, ale duże zainteresowanie przedłożyło ekspozycję o kilka tygodni. Wystawą składała się z dwóch części - ekspozycji umieszczonej wokół Hali Stulecia oraz wzorcowego osiedla, która prawie niezmienione przetrwało do dziś.

Na ekspozycji pokazywano najnowsze materiały budowlane, maszyny, ale i meble, nowoczesne ogrodnictwo. Nie brakowało też zaaranżowanych przestrzeni współczesnych miejsc pracy lekarza, prawnik, architekta, czy wzorcowe wnętrza mieszkalne, kuchnie, jadalnie, sypialnie, pokoje dzienne oraz całe mieszkania typu ?Existenzminimum", czyli koniecznego minimum, które skrupulatni naukowcy niemieccy wyliczyli na podstawie badań.

To wtedy szeroka wrocławska publiczność po raz pierwszy mogła zobaczyć nowy typ kuchni - zwany laboratorium, który przypomina już naszą współczesną kuchnię. Zamiast wielu szaf, półek, kredensów, stołów, kuchnia laboratorium składała się z funkcjonalnego blatu, kilku szafek i niezbędnego sprzętu, była bowiem dostosowana do nowego modelu życia, w którym kobieta pracuje i nie ma już całego dnia na stanie przy garach.

Sen

o lepszym mieście

Wzorcowe osiedle powstało między dzisiejszymi ulicami: Zygmunta Wróblewskiego, Tramwajową, Edwarda Dembowskiego, Zielonego Dębu i Mikołaja Kopernika, sfinansowane przez wrocławskie Towarzystwo Budowy Osiedli. Fakt, że WUWA nie jest powszechnie znane wynika zapewne z decyzji jaką podjęli organizatorzy - zamiast zapraszać ówczesną europejską czołówkę architektoniczną postanowili dać szansę wykazać się wrocławskim architektom. Obawiano się też, że projektanci z Holandii, czy Francji nie poradzą sobie z trudnym klimatem Wrocławia.

Do realizacji zaproszono więc 11 śląskich architektów dając im zarazem pełną swobodę twórczą. Byli to: Paul Heim, Albert Kempter, Theodor Effenberger, Ludwig Moshamer, Heinrich Lauterbach, Paul Häusler, Moritz Hadda, Emil Lange, Gustav Wolf oraz Hans Scharoun i Adolf Rading. Dwaj ostatni uczestniczyli już wcześniej w słynnej wystawie w Stuttgarcie.

Aby wrocławskie realizacje nie spotkał los domów z poprzednich wystaw Werkbundu (wiele pozostawało nie zamieszkałych, bo projektowane dla anonimowych użytkowników, nie odpowiadały późniejszym najemcom) od początku w procesie projektowania głos doradczy miały przedstawicielki Związku Gospodyń Domowych z Wrocławia, które pilnowały, by w nowych kuchniach dało się gotować oraz by dzieci miały, gdzie się bawić.

Wrocławskie osiedle miało też być zarazem poligonem nowych technologii i materiałów, co było odważną decyzją, zważywszy, że w większości osiedli Werkbundu (poza pierwszym w Stuttgarcie) budowano jednak tradycyjnie, by obniżyć koszty.

Praktycznie całe osiedle z małymi wyjątkami powstało w rekordowym czasie trzech miesięcy. Roboty opóźniła mroźna wiosna. Podobno ostatnie prace wykończeniowe oraz sprzątanie budynków trwało do ostatniej godziny przed otwarciem wystawy. Zanim budynki zasiedlono można było je zwiedzać przez cały okres wystaw, potem obiekty zostały wynajęte przez wrocławskie Towarzystwo Budowy Osiedli na dwa lata w celu funkcjonalnego sprawdzenia założeń nowej architektury.

Przedstawiono 103 mieszkania małe (o powierzchni 45-60 metrów kwadratowych) i 29 większych. Łącznie zaprezentowano 132 mieszkania o zróżnicowanej funkcji i różnym określeniu celu. Do zwiedzania udostępniono gotowe, urządzone wnętrza domów.

Po zamknięciu wystawy rozwinęła się tutaj dzielnica artystyczna. Nic dziwnego, typowy wrocławski mieszczanin był konserwatystą, mieszkał w pełnym bibelotów, starych ciężkich mebli mieszkaniu ze ścianami wyłożonymi wzorzystymi tapetami. Ultranowoczesne domy WUWA były zaś purystyczne, wypełniały je jedynie lekkie meble z wygiętych stalowych rurek, czy kubiczne, drewniane szafki, a gładkie ściany pomalowano na mocne, podstawowe kolory. Ich urodę docenili artyści, do domów wprowadzili się przede wszystkim pracownicy wrocławskiej Akademii Sztuki, architekci, śpiewacy i pisarze.

Transatlantyk dla singli

Najbardziej rewolucyjnym i śmiałym projektem wrocławskiej WUWA było dzieło Hansa Scharouna - dom hotelowy dla osób samotnych i bezdzietnych małżeństw.

Architekt dostrzegł nową grupę społeczną, wcześniej nie znaną. Wraz z rozwojem przemysłu, urbanizacją oraz emancypacją kobiet coraz więcej osób podejmowało życie w pojedynkę. Ci pradziadkowie dzisiejszych singli w miastach na początku XX wieku nie mieli zbyt wielkiego wyboru, co do mieszkań. Samotnej osoby nie było stać na mieszkanie albo nie było jej potrzebne w pełnym wymiarze z dużą kuchnią i wieloma pokojami. Ówczesnym singlom pozostawało zazwyczaj wynajmowanie pokoju w większym mieszkaniu.

Scharoun stworzył dom, w którym single mieliby wszystko, czego potrzebują - małe mieszkania z minimalnymi kuchenkami, własną oazę prywatności, ale z możliwością integracji z innymi samotnikami we wspólnych pomieszczeniach restauracji, kawiarni, tarasach na dachu.

Wygięty w lekki łuk budynek w centrum osiedla ma dwa skrzydła mieszkalne, które łączy wysunięta do przodu, wyoblona część restauracyjna. Składał się z 48 małych dwupoziomowych mieszkań. Prawe skrzydło mieściło 16 większych mieszkań z balkonami dla małżeństw bezdzietnych (37 metrów kwadratowych), lewe - 32 mniejsze mieszkania dla osób samotnych (27 metrów kwadratowych).

Architekt zastosował nowatorski układ, aby zaoszczędzić przestrzeń na komunikację trzykondygnacyjny obiekt ma tylko jeden korytarz biegnący w środku wysokości budynku. Cześć mieszkań ma sypialnie nad korytarzem, a część pod nim.

Cały budynek to funkcjonalizm zwany organicznym, z racji krzywizn ścian, które miękko zamykają różne funkcje. Jak w naturze forma nie jest tutaj celem samym w sobie, ale wynika z rozkładu pomieszczeń i funkcji. To także funkcjonalizm czerpiący z ducha transatlantyków - są okna bulaje, tarasy na dachu jak pokład mają barierki, relingi, a betonowe trejaże na roślinność na dachu przypominają wyciągi szalup. Do tego wyoblona niczym kadłub bryła zdaje się płynąć przez osiedlę.

Dynamiczny budynek Scharouna jest także tym spośród całego osiedla, który po upływie lat w ogóle się nie zestarzał i zdaje się być nadal niezwykle nowoczesny. Dziś nadal służy jako ostoja dla samotników w wielkim mieście, już jako zwykły hotel.

B

 

lok-komuna

Podobny pomysł podarowania mieszkańcom niewielkich mieszkań oraz wspólnych pomieszczeń przyświecał Adolfowi Radingowi.

Pierwotnie jego budynek miał być wysokościowcem liczącym 10 pięter, zrealizowano okrojony projekt z trzema piętrami i atelier na dachu. Nowoczesna konstrukcja szkieletowa pozwoliła na dowolne kształtowani rzutu kondygnacji - i tak na każdej z nich powstało osiem mieszkań po 57 metrów kwadratowych, ale z różnym układem pomieszczeń.

Szczupłości pokoi architekt przeciwstawił mnogość pomieszczeń wspólnych dla mieszkańców całego bloku - rozległych korytarzy, pomieszczeń gospodarczych, ogrodów na dachu, sklepów na parterze. Na każdym piętrze był pokoju klubowy dla mieszkańców. Ta utopijna idea budynku-wspólnoty była wówczas bardzo modna w kręgach lewicowych oraz w Związku Radzieckim, gdzie powstawały podobne domy-komuny.

Blok-komunę upodobali sobie studenci, bo dziś w domu projektu Radlinga działa akademik. Niestety stracił swój pierwotny charakter, na skutek przebudowy tarasy na dachu zastąpiło nowe piętro.

Skoro osiedle WUWA było dla nowoczesnego społeczeństwa, w którym kobiety pracują i spędzają cały dzień poza domem, nie zabrakło na nim także przedszkola, w którym dzieci miałyby stała opiekę pod czas nieobecności rodziców.

Projekt przedszkola dla sześćdziesięciorga dzieci przygotowali Paul Heim i Albert Kempter. Parterowy budynek o drewnianej elewacji miał największą salę zabaw dla dzieci umieszczoną centralnie i doświetloną od góry przez świetlik wyniesiony ponad poziom płaskiego dachu. Wokół tego głównego pomieszczenia znajdowały się pokoje do zajęć w grupach.

Na ukształtowanie przedszkola wpłynęły zapewne nowe metody pedagogiczne lansowane wówczas w Niemczech. Niestety to jeden z nielicznych budynków z wystawy, który nie przetrwał do naszych czasów. Obiekt spłonął w 2006 roku.

Na osiedlu oprócz małych mieszkań nie zabrakło również luksusowych domów jedno- i dwurodzinnych skierowanych dla zamożniejszej grupy społecznej. Wśród tych budynków wyróżniają się swoją formą domy Moritza Haddy, Heinricha Lauterbacha i Ludwiga Moshamera, w których zastosowano takie nowinki, jak łączenie pomieszczeń przez przesuwne szklane drzwi, bądź drzwi harmonijkowe czy tarasy na dachu.

Wśród domów były też tańsze propozycje, zwłaszcza domy szeregowe budowane w układzie holenderskim z kuchnią i pokojem dziennym na parterze oraz sypialniami na piętrze.

Kosztowne tanie budownictwo

Niestety na nowatorskie osiedle WUWA spadła fala krytyki, gdy po kilku latach na gładkich ścianach pudełkowatych domów zaczynały się pojawiać zacieki, odpadał tynk, a ściany przemarzały. Nowoczesne materiały nie zawsze sprawdzały się w klimacie Śląska. Często zawiniło błędne wykorzystanie nowych technik, jak na przykład stosowanie dociepleń od wewnątrz, zamiast od zewnątrz.

Wystawa nie spełnia też pokładanej w niej nadziej, co do budowy tanich mieszkań. Nowe technologie w fazie eksperymentu, kiedy nie istniał wielki przemysł budowlany i fabryki domów, okazały się droższe od metod tradycyjnych.

Mimo, że awangardowa architektura międzywojnia była tylko ułamkiem ówczesnego budownictwa, to jednak po II wojnie światowej, kiedy nastąpiła odbudowa miast po zniszczeniach, stała się głównym odnośnikiem dla architektów. Realizacje Werkbundu zajęły szczególne miejsce, a dzisiejsze osiedla wciąż czerpią wiele z tych pierwszych i eksperymentalnych założeń.

Skomentuj:

WuWA we Wrocławiu - wzorcowe, awangardowe osiedle z lat 20. XX wieku